W „Fotoplastikonie” Jacka Dehnela łączy się obraz i pisarski komentarz. Fotografie nie mają większej wartości, to landszafty, stylizowane portrety, kiczowate pocztówki czy kadry z muzeum osobliwości: karły, kaleki, oszpeceni. Modele, unieruchomieni na papierze, w komentarzach Dehnela odzyskują życie. Autor odgaduje ich intencje, snuje alternatywne biografie, śledzi tragedie, absurdy i tajemnice. Skąd na fotografii nobliwej damy tyleż obraźliwy, co frywolny podpis „Pocałuj mnie w dupkę”? Czy fotografia „dobrego wujka” obejmującego chłopca, to pamiątka majówki czy raczej dowód wstydliwej rodzinnej tajemnicy?
Znakomite są te minieseje, prowadzące przez labirynt ludzkich losów, ale też przez zawikłane dzieje XX wieku. Uświadamiamy sobie, jak przez lata zmieniło się nasze rozumienie cnoty, piękna, miłości. Erotyka lat 70. okazuje się niewinna, a zaskakująco ostre skojarzenia budzi stuletnie zdjęcie chłopczyka, podtrzymującego przechyloną dziewczynkę, aby mogła skraść ze stołu cukier. Niekiedy dopowiadamy historie, bogatsi o doświadczenia kilkudziesięciu lat. Łódzka dziewczyna, która na wojennej kartce uchyla się przed śnieżkami rzucanymi przez niemieckich oficerów, już niedługo może w getcie Litzmannstadt kryć się w oczekiwaniu na inną kulę. Stare zdjęcia plotą też figle. Grupa polskich chłopów, zebrana na pogrzebie, na zachowanym negatywie wygląda niczym czarnoskórzy mieszkańcy delty Missisipi.
Dopieszczona edytorsko książka przypomina staroświecki album, który można wertować podczas podwieczorku. Od zbioru rodzinnych fotografii odróżniają ją dwie rzeczy. Przede wszystkim, nie sposób się od niej oderwać. Po drugie, każda mieszczańska pani domu umarłaby ze zgrozy, czytając przewrotne komentarze Dehnela.
*Jacek Dehnel, Fotoplastikon. Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009.