WYDAWCA: STOWARZYSZENIE WILLA DECJUSZA & INSTYTUT KULTURY WILLA DECJUSZA
AAA
PL DE UA
Yemaya – Królowa Mórz

Dawno, dawno temu, ale wcale aż tak nie tak dawno, albo może całkiem niedawno, tak jakby nawet ostatnio, wydarzyła się taka historia.

Był sobie chłopiec. Na imię miał Omar. O w jego imieniu było okrągłe i pojemne jak cały świat. Pojemne, czyli mieszczące wszystko. Omar bardzo lubił wyobrażać sobie różne rzeczy. Lubił też rozmawiać z przedmiotami, z którymi nikt nie rozmawia. Rozmawiał z kwiatami, kamieniami, z kranem, z którego leje się woda. Tata Omara bardzo nie lubił, gdy Omar tak rozmawiał. Na przykład z kwiatami na balkonie. Krzyczał wtedy: 

„Przestań mówić do kwiatów”

„Zacznij się zachowywać jak normalne dziecko”

„Przynosisz mi wstyd”

„Przestań sobie wyobrażać jakieś głupstwa”

I Omar przestał. 

To znaczy przestał rozmawiać, gdy jakikolwiek człowiek był przy nim, a szczególnie tata.

Poza tatą Omar nie miał nikogo.

 

1.

Wiadomość z ostatniej chwili: 

Imię: Omar

Wiek: 5 lat

Gdzie jest: na łodzi

Gdzie jest łódź: na morzu

Gdzie jest morze: na oceanie

Gdzie jest ocean: na planecie Ziemia

Gdzie jest Ziemia: w Układzie Słonecznym

Gdzie jest Układ Słoneczny: w Kosmosie

Gdzie jest Kosmos: w Omarze

 

2. 

Upadek Miasta

Omar:              Wszystko zaczęło się rano. Poszedłem do łazienki – nie po to, żeby

                        myć zęby, tylko żeby nalać wody do konewki. Zawsze tak robię:

                        nalewam wodę i idę podlać kwiaty na balkonie. Przecież kwiatom

                        chce się pić. Zęby mogą poczekać – nie tęsknią za pastą jak kwiaty

                        za wodą. Wody w kranie nie było. W kuchni też. Zniknęła. Kran tylko

                        zachrypiał, że nie wie, gdzie jest. Dziwne. Idę na balkon i mówię

                        kwiatom, ż muszą zaczekać. Że coś wymyślę. 

                        (do Kwiatów) Musicie zaczekać. Coś wymyślę.

 

                        Mówię to i nagle –

                        Patrzę i oczom nie wierzę: wszystkie domy w moim Mieście zaczynają się kłaść.

                        Jeden po drugim opadają na bok. Niektóre są takie śpiące, że przewracają się wprost

                         na ziemię. Wypadają im okna i drzwi. Spadają anteny satelitarne. Odpadają balkony.

                        Padają jak ścięte drzewa. Co się dzieje? 

 

3.

Ostatnia wiadomość z Miasta

Wiadomość z ostatniej chwili: nie wolno podnosić oczu do nieba. Zamiast ptaków i motyli latają samoloty i bomby, samoloty i bomby. Zniknęły ptaki i motyle, ptaki i motyle. Uprasza się o niepatrzenie na takie straszne niebo. Uwaga: nie wolno podnosić oczu do nieba.

 

4. 

Podróż

Omar: Stałem na balkonie. Wtedy przyszedł tata i mówi: 

 

Tata: Omar, nasz świat się rozpadł. Rozpadły się domy, rozpadło się Miasto. Musimy popłynąć,

          poszukać nowego świata i nowego miasta, które się nie rozpadnie. 

 

Omar: Dlatego jesteśmy teraz na łodzi. Ja, tata i wszyscy ludzie. 

            Płyniemy przez Morze Zmartwień. Ono mi samo powiedziało, że się tak nazywa. Jest bardzo

            delikatne. Każda zmartwiona myśl podnosi na nim fale. 

 

Morze Zmartwień: Jestem wzburzone, proszę przestańcie myśleć o czarnej przyszłości. Tragedie i

                                łzy wyrzućcie z głów. Napełnijcie dusze kolorowymi myślami. 

 

                                Wszyscy tu wariują

                                Czarne myśli snują

                                Czarne myśli

                                Czarne nitki

                                Czarny płaszczyk

                                Nie jest brzydki

                                Raz dwa trzy

                                Płaszcz zakładasz ty

                                Diabeł morski w płaszczu płynie

                                Burza was tu nie ominie

 

Omar: Tato, a ten nowy świat też się nie rozpadnie, jak do niego dopłyniemy?

 

Tata: Nie. Jest solidny i bogaty.

 

Omar: A jak nas nie ma w naszym Mieście, to kto tam jest?

 

Tata: Sama ziemia.

 

Omar: A ona nie oderwie się i nie odleci?

 

Tata: Ziemia nie ma skrzydeł.

 

Omar: Ale nikt na niej nie stoi. Nikt nie przyciska ziemi do ziemi.

 

Tata: Ziemi nie trzeba przyciskać do ziemi.

 

Omar: A ziemi nie jest smutno bez nas?

 

Tata: Ziemia nic nie czuje.

 

Omar: Skąd wiesz?

 

Tata: Nie zadawaj głupich pytań. Mamy większe zmartwienia.

 

Omar: Jakiego koloru?

 

Tata: Nie denerwuj mnie.

 

Omar: A dużo ich jest?

 

Tata: Czego?

 

Omar: Większych zmartwień.

 

Tata: Dużo.

 

Omar: A jak my wszyscy staniemy na tej nowej ziemi, to jej nie będzie za ciężko?

 

Tata: Nie.

 

Omar: Przecież wszyscy na raz wysiądziemy – czy ona nas udźwignie?

 

Tata: Cicho bądź.

 

Omar: Czy się nie zapadnie pod naszym ciężarem?

 

Tata: Powiedziałem „cicho bądź”

 

Omar: (do siebie) Woda to największy zmieniacz kształtów

                              Raz jest górą, raz przepaścią. Fale skaczą. Wyżej, wyżej. I spadają.

                              Niżej, niżej.

 

Morze: Omar, tak jest na powierzchni, ale pod spodem spokój.

 

Tata: Zakładaj kamizelkę, szybko.

 

Omar: Tato, pod spodem wody jest spokój.

 

Tata: (zakładając kamizelkę, do siebie) Za duża ta kamizelka

na ciebie.

 

Morze: Omar, w głębi morza są latające dywany i zamki.

 

Omar: Tato, w głębi morza są latające dywany i zamki.

 

Tata: Cholera.

 

Morze: I ogrody.

 

Omar: I ogrody.

 

Morze: Piękna królowa.

 

Omar: Piękna królowa

 

Morze: Nie ma się czego bać.

 

Omar: Nie ma się czego bać.

 

Tata: Omar!

 

Przeszła nad nimi wielka fala, została kamizelka.

 

5.

Assessu Yemaya

Pod wodą, w głębi, trwa wielka impreza: Konkurs Pieśni Podwodnej – Nie chowaj głosu pod Rafą. Publiczność. Drinki z parasolkami, świecące ryby, choreografia ukwiałów, balet ośmiornic, skalne groty, ryby-młoty, ławice tresowanych sardynek do błyskania i defilowania, ćwierkanie delfinów i ryki waleni, dużo pięknych baniek z kolorowym powietrzem wszelkiego rozmiaru, albo i nie. Na złotym tronie błękitna Yemaya, królowa mórz i matka wszystkich ryb i stworów, jednoosobowe Jury.

Żółw uderza w skorupę, w przerwach Orkiestra przygrywa. Zawodnicy wyłaniają się z Wielkiej Muszli, która jest zamknięta w tej chwili.

 

Yemaya: Wielka Muszlo, otwórz się! 

 

Muszla otwiera się, wpływa Rekin Gogo.

 

Yemaya: Rekinie Gogo, witam.

 

Rekin Gogo: (śpiewa) Assessu Yemaya

                                     Yemaya assessu

                                     Asesu olodo

                                     Olodo Yemaya

Ta piosenka Ludu Joruba jest punktem obowiązkowym Konkursu, każdy ją wykonuje jak najpiękniej, a później prezentuje swoją kompozycję. Rekin Gogo wykonuje „Assessu” bardzo pięknie.

Oklaski, machanie ogonami, wachlowanie skrzelami, stukotanie w skorupy, pukanie w pancerze i inne oznaki aplauzu.

 

Rekin Gogo: (kłaniając się) O wielka Yemaya.

                      O potężna Yemaya.

                      Wdzięczny ci jestem za wszystko.

                      A przede wszystkim za zęby.

 

Yemaya: Rekinie Gogo, masz piękny głos i piękne zęby. Co nam zaśpiewasz?

 

Rekin Gogo: Kompozycję własną pt. Ja i moje zęby

 

                       (Śpiewa) Moje zęby rosną w wielu rzędach

                       Moje zęby są na górze i na dole

                       Moje zęby są tak ostre i wspaniałe 

                       Że w zasadzie się ich boję 

 

                       Kiedy jeden się połamie

                       Albo drugi się połamie

                       Albo trzeci się połamie

                       Albo czwarty się wyłamie

                       Albo piąty mi wyleci 

                       Wtedy moje drogie dzieci

                       Wyrastają zęby nowe

 

Z Wielkiej Muszli pojawia się Chórek roztańczony Zębów, które Dopiero Wyrosną:

 

Zęby: Wyrastamy, wyrastamy

           Na wezwanie twe czekamy

           Bo nas jeszcze wcale nie ma

           Na wezwanie twe czekamy

           Rekinie Gogo



Yemaya: Rekinie Gogo, ty i twoje Zęby kochacie muzykę. 

                Dostajecie ode złote muszelki harmonii. Kto następny? Niech się otworzy Wielka Muszla. 

 

Muszla otwiera się, wyłania się płaszczka Manta (Diabeł morski). Manta kłania się.

 

Manta: O wielka Yemaya, o wspaniała Yemaya, nie mogę śpiewać. Przyszedłem tu poskarżyć się na

             rekina Gogo. Przyczaja się i wyszarpuje kawałek mojego cielesnego płaszcza. Powiedz mu,

              że mój płaszcz i ja to jedno. Powiedz mu, że jestem Mantą.

 

Yemaya: (do Manty) Gogo wie, kim jesteś. Wie, co robi. Chce cię zjeść.

 

Rekin Gogo: Ja? Nigdy…

 

Yemaya: (do Manty) Ale jesteś za duży, więc się boi. 

 

Rekin Gogo: O wielka Yemaya, nie słuchaj tego co mówi ten wyliniały dywan.

 

Yemaya: Gogo, żywisz się rybami. Zostaw Mantę w spokoju.

 

Rekin Gogo: O, Yemaya, czy twoja wielkość istnieje po to, by wysłuchiwać skarg gadającej szmaty z

                       oczami i ogonem?

 

Yemaya: Gogo!

 

Rekin Gogo: Dobrze. Przyznaję. Podgryzałem Mantę. Jestem ostatnio 

                       strasznie głodny. Brakuje ryb. Ludzie je wyławiają!

 

6. 

Omar przyniesiony złotymi nitkami słów

Nagle otwiera się Wielka Muszla i do środka wpada… Omar.

 

Omar: (podnosząc się i rozglądając) Miałem rację! Królowa! Latający dywan! Ogrody!

 

Yemaya: Skąd się tu wziąłeś, człowieku?

 

Omar: Fala zabrała mnie z łodzi i usłyszałem pieśń – ta pieśń była ze złota – jej słowa były złotymi

            nićmi – one mnie owinęły i porwały, i zaniosły tu. Asesu yemaya, te słowa mnie niosły.

 

Yemaya Jak ci na imię?

 

Omar: Omar. I mam pięć lat.

 

Yemaya: Na pewno jesteś spragniony, Omarze. Zrobimy ci dobrej herbaty. Gogo, zawołaj węgorza

                elektrycznego. Trzeba włączyć czajnik.

 

Omar: (rozglądając się znów) Tu woda jest inna, niż tam, na górze.

 

Yemaya: Tak. Woda jest wielkim zmieniaczem kształtów. Jest wszędzie. Była i jest ta sama. Krąży od

                milionów lat. W lodowcach, w ptakach, rybach, w naszej krwi. 

 

Węgorz: Herbata gotowa.

 

Yemaya: (patrząc na herbatę) W tej wodzie jest cały świat. Są w niej molekuły, najdrobniejsze

                 cząsteczki wszystkiego – nawet istot, które wyginęły.

 

Omar: Takich jak dinozaur?

 

Yemaya: Tak. W twojej herbacie są jego molekuły.

 

Omar: W mojej herbacie jest dinozaur?

 

Zawirowanie. Z herbaty wyskakuje Dinozaur Hugo. Śpiewa.

 

Dinozaur Hugo: Kiedy pijesz herbatę nie wiesz, że

                            Pijesz mnie

                            Dinozaura Hugo

 

                            Jednak nie przejmuj się

                            Że pijesz mnie

                            Dinozaura Hugo

 

                            Bo mnie już nie ma

                            Od bardzo długo

                            Jestem Hugo

 

7.

Nowi goście

Wielka Muszla niespodziewanie otwiera się znów. Wypadają z niej Balkon z Kwiatami oraz Kawał Ziemi. Na końcu Kamień.

 

Balkon: (do Omara): Omar! Nie było łatwo cię znaleźć.

 

Omar: Balkon?

 

Balkon: Balkon! Chyba nie wyglądam jak konik morski?

 

Kwiaty: Balkon z nami, z Kwiatami.

 

Omar: Skąd się tu wzięliście?

 

Balkon: Pytasz się? A co? A jak się mieliśmy wziąć? Bo od ziemi się oderwał Kawał Ziemi.

 

Kwiaty: Właśnie. Gdzie on jest?

 

Kawał Ziemi: Tutaj. Nie jestem taki jak wy. Na łeb na szyję. Delikatnie osiadam.

                       (spostrzega Omara) Omar, nareszcie! 

 

Omar: A kto ty jesteś?

 

Kawał Ziemi: No jak to kto – ja! Ja! Kawał Ziemi sprzed twojego domu. Ten zaraz za progiem.

                        Z Kamieniem, na który psy sikały.

 

Kamień: Czy trzeba o tym mówić?

 

Omar: Kawał Ziemi? Kamień? Balkon? Kwiaty? Tu?

 

Kawał Ziemi: A gdzie?

 

Omar: Ale jak?

 

Kwiaty: Gdzie ty, tam my.

 

Balkon: I ja też.

 

Kawał Ziemi: I ja też.

 

Kamień: I ja.

 

Omar: Ale jak?

 

Kawał Ziemi: Bo wszyscy gdzieś poszli. Przestały mnie nogi przyciskać do ziemi… Twoje nogi

                        najbardziej przestały.

 

Omar: Ale ja cię… właściwie… nie przyciskałem do ziemi.

 

Noga lewa: Przyciskałeś, przyciskałeś, skakałeś, przyciskałeś.

 

Prawa noga: Nie powtarzaj w kółko tego samego.

 

Noga lewa: Dlaczego?

 

Prawa noga: Tracisz wiarygodność.

 

Kawał Ziemi: Cicho. Spójrzcie na nogi Omara, na te dwie dzielne nogi: to one umiejscawiały mnie

                       na miejscu. Tak je kocham.

 

Omar: Co?

 

Kawał Ziemi: Póki chodziły po mnie wydawało mi się, że jestem nieruchomym Kawałem Ziemi. Gdy

                       sobie poszły, wszystko się we mnie obluzowało. 

 

Yemaya: Kawale Ziemi, Balkonie, Kamieniu, Kwiaty – witamy was.

 

Rekin Gogo: Wielka Yemaya przyjmuje każdego gościa, nawet takiego, któremu się poluzowało.

 

Kawał Ziemi: Obluzowało. I nie czuję się z tym dobrze.

 

Yemaya: Ziemia nie jest do latania.

 

Kawał Ziemi: Dostałem skrzydeł, ale jest mi z tym ciężko.

 

Nogi Lewa: PrawaTo nie nasza wina. Przyciskałyśmy go, przyciskałyśmy, aż przestałyśmy.

 

Omar: Proszę was, bądźcie cicho.

 

Nogi Lewa Prawa: Poszedłeś nas!

 

Omar: Co?

 

Nogi Lewa Prawa: Poszedłeś nami, Nogami, aż tu.

 

Kawał Ziemi: Jak ja się cieszę, że was widzę, nogi Omara, niech was uściskam.

 

(ściska Nogi, Lewą i Prawą)

 

Balkon: O wielka Yemaya, jako Balkon powiem coś z wysoka. 

               Od dawna chciałem udać się w podróż. Osobiście podkreślę, że jestem bardzo wdzięczny

               Kawałowi Ziemi za to, że dostał skrzydeł i odleciał. Gdyby nie on i jego nagła inicjatywa nie

               wpadłbym na pomysł, by się oderwać od budynku

 

Kwiaty: Który jakimś cudem przetrwał.

 

Balkon: Myślałem, że będę wisieć nad Miastem bez końca, ale z Miasta nic zostało, ruiny i zgliszcza.

              Ale po co? Pomyślałem. Dlaczego? Pomyślałem – mam wisieć?

 

Kwiaty: My też.

 

Balkon: I miałem patrzeć jak Kwiaty umierają bez wody?

 

Kwiaty: Co to za życie takie umieranie?

 

Balkon: No właśnie i wtedy nagle…

 

Kawał Ziemi: …Obluzowałem się i dostałem skrzydeł – powiedziałem – lecę…

 

Balkon: …Ale dokąd?

 

Kwiaty: My też – ale dokąd!?

 

Kawał Ziemi: Za Omarem! – powiedziałem!

 

Omar: Jak mnie znaleźliście?

 

Balkon: Spadł deszcz, a woda wie wszystko – krąży wszędzie.

 

Kwiaty: Zapytaliśmy kropel…

 

Kawał Ziemi: Gdzie Omar?

 

Kwiaty: A krople tak szu szu szu: królowa Yemaya częstuje Omara herbatą.

 

Kawał Ziemi: No i jesteśmy.

 

Balkon: Teraz mów, co mamy robić?

 

Omar: Zostać tu!

 

Kawał Ziemi: Wracać!

 

Kwiaty: Nie wracać!

 

Balkon: Zostać! Jako „Podwodny Balkon i jego drużyna”!

 

Rekin Gogo: Żeby tu zostać, musicie zapytać o zgodę Królową Yemaya.

 

Balkon: Królowo, przyjmij nas: Podwodny Balkon i Kwiaty.

 

Kamień: I Kamień.

 

Omar: I mnie. Prosimy, Królowo. 

 

Kawał Ziemi: Omar, wracaj ze mną do domu, do Miasta.

 

Yemaya: Nie możecie wrócić do Miasta.

 

Kawał Ziemi: Dlaczego?

 

Yemaya: Bo tam jest wojna.

 

Rekin Gogo: O wielka Yemaya, o potężna Yemaya, jak otwierasz usta, to płyną z nich perły, choć nie

                       jesteś perłopławem, ale tym razem nie rozumiem. Co to jest WOJNA?

 

Dinozaur: To jest dinozaur straszny? Jak T-Rex? Albo raptor?

 

Rekin Gogo: Albo wielki wyliniały dywan-czarna szmata?

 

Manta: On mnie znowu obraża.

 

Rekin Gogo: Więc co to jest wojna?

 

Yemaya: Wojna jest wtedy, kiedy jesteś żywy, a idziesz Ścieżką Umarłych.

 

Gogo: Niby co?

 

Yemaya: Wszyscy wiecie, że do Serca Oceanu prowadzą dwie ścieżki: Ścieżką Umarłych idą

                wszystkie umarłe morskie stworzenia, by tam znaleźć spokój. Ścieżką Żywych czasem  

                chodzimy, by zapytać Serce Oceanu o coś ważnego.

 

Rekin Gogo: O wielka Yemaya, wiesz, że żaden umarły nie może wejść na Ścieżkę Żywych, a żaden

                       żywy iść Ścieżką Umarłych. Nie rozumiem twojej zagadkowej odpowiedzi.

 

Yemaya: I bardzo dobrze, Rekinie Gogo.

 

Kawał Ziemi: Uważam, że Omar powinien wrócić na ziemię do ludzi. 

                       (do Omara) Przecież twój tata się o ciebie martwi.

 

Yemaya: Byłeś na łodzi z tatą?

 

Omar: Tak. Ale to nie jest mój tata.

 

Kawał Ziemi: Nie jest twój tata?

 

Omar: Tylko tak każe tak na siebie mówić. Ale to nie tata.

 

Kawał Ziemi: A kto?

 

Omar: Wujek.

 

Kwiaty/Kawał Ziemi: (zdumieni) Wujek?

 

Omar: (brnie w kłamstwo) On tylko udaje tatę. Nie jest dla mnie

            dobry.(do Balkonu, Kwiatów, Kawała Ziemi) Przecież wszyscy o tym wiecie: ile razy krzyczał,

            że wyrzuci Kwiaty z balkonu?! Zabraniał rozmawiać z wami?!

 

Kwiaty: To prawda . Wiele razy żegnałyśmy się z życiem. Raz wyrwał nas z korzeniami i wyrzucił.

 

Balkon: Poleciały w dół jak kamienie.

 

Kamień: Co ty wiesz o kamieniach?

 

Kwiaty: Ale Omar przeczekał gniew. Cicho zszedł. Zasadził nas z powrotem.

 

Kawał Ziemi: Tata Omara postąpił źle.

 

Omar: Wujek.

 

Manta: Rekin Gogo gryzł mnie, bo był głodny. Może wujek Omara też krzyczał, bo był głodny?

 

Rekin Gogo: Nie usprawiedliwiaj mnie. Jestem rekinem. Lubię gryźć i szarpać. Nie zmienię się. 

 

Yemaya: Omarze, to bardzo odpowiedzialna decyzja – zostawić cię tu. A jeśli twój tata… 

 

Omar: (przerywa) Wujek!

 

Yemaya: …będzie się martwił?

 

Omar: Nie będzie. Znam go

 

Yemaya: A inni ludzie?

 

Omar: Nikogo nie zmartwi, że mnie nie ma. Po prostu powiedzą: Omar się utopił. 

 

 

Do góry
Drukuj
Mail

Sikorska-Miszczuk Małgorzata [autor]

Małgorzata Sikorska-Miszczuk – wielokrotnie nagradzana dramatopisarka, librecistka, scenarzystka. Ukończyła Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Jest absolwentką Studium Scenariuszowego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Teatralnej i Telewizyjnej w Łodzi. Stypendystka CEC ArtsLink w USA, Instytutu im. A. Mickiewicza, Fundacji Stiftung Genshagen oraz Willi Decjusza. Autorka dramatów wystawianych w Polsce i za granicą, słuchowisk, librett operowych, scenariuszy filmowych, sztuk dla dzieci.