WYDAWCA: STOWARZYSZENIE WILLA DECJUSZA & INSTYTUT KULTURY WILLA DECJUSZA
AAA
PL DE UA
Wiersze

Solilokwium grabieżcy martwego ciała Grzegorza XI

Przyszliśmy późnej nocy
ograbić go z jego szat.
Chcieliśmy zarobić,
były wiele warte.
Musieliśmy działać tak,
żeby nikt nie widział.
Mój młodszy brat czatował.
Gdy dał nam znak ruszyliśmy,
zabrać co jest nasze.
Ograbić ciało niegdyś święte,
a teraz zwyczajne,
opuszczone przez ducha.
Gdyby był wciąż boski,
to byśmy go nie okradli,
boskiego się nie grabi.
Podkradliśmy się sprawnie,
Chwyciliśmy się szat.
Gostanzo zabrał buty,
Chirico zaś tiarę,
ja zdejmowałem szatę.
Pomyślałem, że to dziwne,
pierwszy papież od lat wielu
umiera w Rzymie
i my go grabimy.
Ale dlaczego nie,
przecież tak leży,
a te szaty są tak drogie,
te jedwabie, to złoto,
te kamienie.
Gdy zdjąłem szatę
zobaczyłem zwykłe ciało.
Myślałem, że będzie lśnić
i że będzie stare,
a było zwyczajne.
Nieco starsze niż moje,
i zdecydowanie wątlejsze,
ale wciąż nie jakoś bardzo.
Z każdym zdjęciem
dziwiliśmy się
jakie to zwyczajne ciało.
Jednocześnie czuliśmy ulgę,
bo to oznaczałoby,
że nie spadnie na nas piorun
albo inna Boża kara.
Na koniec gacie,
Wtedy wszyscy
skupiliśmy się na gaciach.
Ściągał je Grifo,
cieszyliśmy się jak gnojki.
Gdy już to zrobił
zobaczyliśmy, haha,
siusiak, się śmialiśmy,
haha, siusiak!
Zbastowaliśmy
i mieliśmy się zabierać stąd,
ale coś za nami stało.
To był wielki… kutas.
Z papieską tiarą,
na kaczych nogach.
Potem już nic nie pamiętam.

 

internet mija

dzień mi tam mija dużo i ludzie których
przemijałem byli rozmawialiśmy poznawanie
wychodzenie poza i wchodzenie i znikanie

i uczucia przez ekrany dużo fascynacji
zainteresowania tak tak osobami widzenie
ludzi i chęci poznawania tak tak osób

z internetu rozmawianie i poznawanie
przemijanie i tęsknota za tym jak internet

kiedyś był inaczej i pamięta ktoś pamięta
tak jak ja i możemy wspominać i myśleć tak

 

W ciało zasad łączy

Święty Bartłomiej jest najpiękniejszy

Kto żyje swoje życie w świecie bez reguł
sam staje się swoją zasadą i idzie do ludzi
nagi z dłonią z wnętrza ciała na wierzchu
widać mu ścięgna kierujące jego mowę
i dla zabawy tnie je na oczach wszystkich
bezwiednie zaplatając nowe łączenia zasady
przymusy relacje jego płomień w niespodziewanych
momentach wywleka się na lewą stronę i nikt
nie może wiedzieć gdzie w tym wszystkim
znajduje się jego chłód w świecie
w którym zasady stanowi niestabilne ciało



Drzewo i jego rozrost

Pień na podwórku domu w Mrągowie
po drzewie, które tata zasadził
niedługo po moich narodzinach – iglaste.
Chyba umarłem po czymś takim
albo i nie. To nie jest istotne, mogę
robić dalej swoje rzeczy.
                                              Pień rośnie
bez drzewa w dół. Podziemny ojciec
mojej podziemnej wersji też postanowił
je ściąć. Tym samym siła z wnętrza
pnia wzniosła się nade mną. Ono
do nas w ten sposób wróciło, to
drzewo. Mogę żyć dalej, tylko
dziwnie, choć czemu nie, tak też
można.
               Znowu ojciec je ściął i siły
poszły w dół. A podziemny ojciec znów
zrobił swoje i po raz kolejny żyłem na nowo.

***
I tak już zostało, bo czemu nie,
że moje bycie to raz życie, a raz nie.

 

TRAUMA VORTEX PSALM I SUTRA

NA ZIELONYCH POLACH RODZĄ SIĘ ZACHOWANIA
KTÓRE NIE POWINNY BÓLU I KRWI CIAŁA WIERZGANIE
PRZENOSZENIE I UŻYWANIE NA ZIEMI TWORZĄ SKAZĘ
A TO NASIONO ROZRASTA SIĘ W GÓRĘ I WGŁĄB
OBRACAJĄC SIĘ JAK KORKOCIĄG WYRYWA FRAGMENTY
ZIEMI I ODRZUCA W POWIETRZE W PUSTYM MIEJSCU
ZIEJE OTCHŁAŃ ALE NIE PRZESTAJE SIĘ KRĘCIĆ
I KRĘCI SIĘ I KRĘCI AŻ POWSTAJE COŚ DZIWNEGO
DLACZEGO TA PUSTKA SIĘ KRĘCI A ZIEMIA W POWIETRZU
TAM ZOSTAJE I ROZRASTA SIĘ ODCINAJĄC POLA OD SŁOŃCA
PROWADZĄC DO UWIĄDU ROŚLIN I WYJAŁOWIENIA GLEBY

TO BARDZO ZŁY CZAS DLA TEGO CO JEST W GŁĘBI ZIEMI
TAM JEST ŻYCIE JEGO CENTRUM A PUSTKA SIĘ ZBLIŻA
DO NIEGO NARUSZAJĄC JEGO PORZĄDEK I JAK KUKŁĘ
OPLATAJĄC SWOIMI SZNURKAMI WIR SIĘ NIM DOBRZE BAWI
ZŁOŚLIWE ZACHOWANIA NIE CHCĄ ODEJŚĆ UŻYWANIA
WSKAKUJĄ DO WIRU RAZ PO RAZ DRAŻNIĄC SIĘ Z ŻYCIEM

NIEPOWINNOŚCI KRWI I CIAŁA JEGO TORSJE WYKONUJĄ
FRENETYCZNY TANIEC I Z KAŻDYM KROKIEM NISZCZONA
JEST GLEBA A W KAŻDYM MIEJSCU POWSTAJE KOLEJNY WIR

KAWAŁKI ZIEMI RAZ PO RAZ WZLATUJĄ W POWIETRZE NIEBEZPIECZNIE
ZBLIŻAJĄC SIĘ DO SŁOŃCA A ŻYCIE DYCHAWICZNIE PRÓBUJE
NADĄŻAĆ ALE NIE MOŻE PODOŁAĆ KONSTRUKCJI RUCHÓW
JAKA JE OBEJMUJE WIR NIGDY NIE PRZESTANIE TAŃCZYĆ
TO CO BYŁO ZIELONYM POLEM ZBLIŻA SIĘ DO SŁOŃCA
MAJĄC POD SOBĄ CORAZ WIĘCEJ CIENIA A ŻYCIE STAJE
SIĘ PURPUROWE NIE MOŻE ODETCHNĄĆ CHOCIAŻ
POZORNIE STAŁO SIĘ JESZCZE WIĘKSZE TO PRZECIEŻ
NIE OBEJMUJE I NIE ZROZUMIE SWOJEJ WIELKOŚCI
PRZEZ ZIEMIE ZWYCZAJE TORSJE I PUSTKĘ CO ZBLIŻA SIĘ
DO CZEGOŚ WIĘCEJ NIŻ SŁOŃCE RAZ PO RAZ POWTARZAJĄC
NICZYM PRAWEM HUŚTAWY W JESZCZE WIĘKSZYCH
ZAKOLACH PRAWA TAŃCA WIROWANIA BÓLU I PUSTKI

Do góry
Drukuj
Mail

Matwiejczuk Filip [autor]

Filip Matwiejczuk | ur. 1996; poeta, dramaturg, redaktor i krytyk literacki. Publikował w magazynach „Kontent”, „Wizje”, „Notatnik Literacki” i „Dwutygodnik”. Autor dwóch książek poetyckich „Różaglon ”(2020) i „Pasożyt ”(2023). W 2020 otrzymał nagrodę Krakowa Miasta Literatury UNESCO. Jego teksty były tłumaczone na język ukraiński, rosyjski, angielski i szwedzki. Autor dramatu „Pleśń i keczup”. Członek noisowego duetu Nudy.