Pierwsze, co słyszę, kiedy budzę się rano, to trzask zapalniczek. Dym snuje się wąskim, klitkowatym korytarzem, wciska się przez lekko uchylone drzwi i przychodzi do mnie do kuchni w odwiedziny. Śpię tam przy zamkniętym oknie, reszta w pokoju przy otwartym – nie lubię hałasu, hałasu ulicy, dlatego tak śpimy. Okno w kuchni się zacina, muszę się namęczyć, żeby je otworzyć, żeby pozbyć się tego obrzydliwego dymu. Kiedyś sama paliłam, pierwszy raz na basenie jeszcze w szkole. Był tam taki jeden, nazywał się Boppich, wymyślił sobie misję, z każdego rynku w mieście ukraść papierosy każdej marki, prowadził statystyki, sprawdzając, ilu mu jeszcze brakuje – ale, jak to lubi zrządzić przypadek, w końcu go dorwali. Nigdy nie zapomnę wyrazu jego twarzy, kiedy detektyw sklepowy zagrodził mu drogę do wyjścia. Odtąd wiedziałam: palenie zniszczy ci życie.
Woda na kawę gotuje się całą wieczność, w kranie jest tylko zimna. Włączam palnik na mały ogień, i znikam w łazience, umyć zęby, uczesać się albo wziąć prysznic. Drzwi nie zamykam, słyszę, jak śmieją się w kuchni – oczywiście, że nie lubię, kiedy są w moim mieszkaniu, ale ręka rękę myje. Każdy z tych facetów dałby sobie za mnie rękę uciąć – tak to już jest, że na montażach nie ma eleganckich noclegów. Materace nie są już pierwszej młodości, sprężyny skrzypią, a pościel to rzadkość. W razie potrzeby potrafią ułożyć się na kanapie nawet w pięciu – jeden obok drugiego, nazywają to „przytulankami“. Każda odmiana jest mile widziana.
Śniadań się nie jada. Milczy się tylko i pokasłuje, najwyżej któryś palcem zbierze parę okruchów ze stołu. Kawę pijemy czarną, czarną jak noc, jeden z nich pije herbatę. Mówi, że mu głupio, przeprasza, ale kawa mu szkodzi, po kawie ma szychtę w szybie, żołądek się odzywa i spędza resztę dnia w wychodku. Wszyscy się śmieją. W mojej ubikacji nie ma miejsca na jakiekolwiek udogodnienia współczesnej epoki. Zimą zawiewa przez dziury w ścianach.
Wieczorami nie wiemy, co ze sobą począć. Więc idziemy razem do „Zakątka“. Zakątek to miejsce dość podupadłe, a do tego staroświeckie, na ścianach boazeria, wiszą tam poroża i zdjęcia ludzi, starych i nikomu nieznanych. Ale zawsze jest tu pełno. Spotykają się tu młodzi i starzy, a ci pośrodku, to my. Obgadujemy młodych i starych i tych pośrodku, gdyż pozjadaliśmy wszystkie rozumy. Dyskutujemy o wąsach tych starych i o mleku pod nosem tych młodych, bo my sami pod nosem nic nie mamy, jesteśmy bez, kiedyś może tak – no ja w każdym razie nie.
Nie wiem, kto zaczął, ale w Zakątku takich jak my obowiązują pewne zasady. Mianowicie: jeśli ty mi postawisz, to ja postawię tobie i tak dalej, aż któryś zalegnie pod stołem. To rodzaj pojedynku. Następnego dnia i tak się idzie do pracy. Właściwie ciągle pracujemy.
Odkąd spędzam wieczory w Zakątku, poznałam całe mnóstwo dziwnych ludzi. Jednego z nich bardzo lubię, zawsze przychodzi dopiero koło jedenastej albo i później. Powiedział mi, że mam do niego mówić Rocky. Dla niego zaplatam czasem warkocze. Rocky to taki gość, który dosiada się do ciebie, a następnie przez chwilę, milcząc, opowiada. Ostatnio o kukułce. Usłyszał o niej w radiu. Stacja się przekręciła i kiedy to zauważył, było już za późno, już usłyszał coś, co nic a nic nie zgadzało się z jego falami, ale nieważne, chodziło o kukułkę. Ten ptak ma zwyczaje, które przypominają wymuszanie haraczu i metody terrorystów. Atakując wyznaczony cel kukułka zmusza innych rodziców do wychowywania kukułczego dziecka razem z własnymi małymi, inaczej po prostu wypchnęłaby swoje własne potomstwo z gniazda. Nasze spojrzenia spotykają się, mimo że milczymy, po prostu się rozumiemy. Próbuję przełamać jego dystans, wstaję, a on pyta: „Idziesz sobie?“ a ja na to: „A chcesz, żebym poszła?“ To są takie nasze małe gierki. Uwielbiam te gierki.
Raz umówiliśmy się w weekend. Przyniósł kwiaty, taką najzwyklejszą wiązankę, powiedziałam mu, żeby dał spokój – kwiaty, to jest kompletny przeżytek. W dzisiejszych czasach daje się biżuterię albo samochód albo pieniądze albo zaprasza na wycieczkę, bombonierka też ujdzie. Przez chwilę szliśmy ramię w ramię. Obok nas szemrał strumyk, nad brzegiem kwitły dmuchawce. Chce mnie wziąć za rękę, ale mu ją zabieram. Potrzymam go trochę w niepewności, pomyślałam. Będę miała później łatwiej.
W sąsiednim miasteczku nie było Zakątka, za to prawdziwa restauracja. Kiedy otworzyliśmy drzwi, wszyscy się na nas gapili, na sali odbywało się jakieś spotkanie. Pod oknem siedział schludnie ubrany młody mężczyzna – marynarka, kamizelka i biała koszula – w ręku książka, z której czytał coś na głos, pewnie poeta albo pisarz czy jakoś tak. Było cicho jak makiem zasiał, jakby ktoś ważny przyjechał do miasteczka. Rocky zapytał kelnerkę, co to ma być, a ona odpowiedziała mu coś szeptem do ucha, na co Rocky głośno – prawie że z sarkazmem, aż głupio mi się zrobiło – odpowiedział: „Co, znowu wieczór autorski? Może byście lepiej dali kiedyś jakąś muzę!“
Było mi żal pisarza. Spojrzenie miał surowe zupełnie jak jeden z moich byłych nauczycieli. Poprawił swoje blond włosy i czytał po prostu dalej. Podejrzewam, że musieli się z nas potem śmiać.
W drodze powrotnej Rocky wyjaśnił mi, że bardzo lubi, kiedy mówi się do niego Rocky i żebym nie była zła z powodu tego spotkania, ale jest dość przewrażliwiony, jeśli chodzi o takie imprezy – zwykle nie rozumie ani słowa i po prostu zasypia, a jeśli już o tym mowa, moglibyśmy właściwie od razu iść do łóżka. Powiedziałam tylko: amen. Na co on zaciągnął mnie w krzaki, gdzie pokazał mi, jak klaszcze się ciałem o ciało.
... jeżeli jednak gospodarze nie chcą zaopiekować się kukułczym dzieckiem, kukułka po prostu demoluje im gniazdo. I nie tylko kukułczy rodzice, ale również pisklęta mają potencjał terrorysty: Mała kukułka, żyjąc w gnieździe z innymi młodymi, próbuje swym piskiem zakrzyczeć współmieszkańców. W ten sposób chce zwrócić na siebie uwagę. Skutek jest taki, że reszta piskląt zaczyna również coraz głośniej krzyczeć – bo tylko tak są w stanie zdobyć dla siebie wystarczającą ilość pokarmu.
Wyłączam radio, nie chcę, żeby mnie znowu tym drażnili. Szarpnięciem otwieram okno, wsypuję kawę do herbaty i idę ogolić nogi.
[tłumaczenie: Iwona Nowacka]