Kaja Malanowska, Drobne szaleństwa dnia codziennego, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2010.
Książka Kai Malanowskiej to mocny debiut. Książka porusza problemy fascynujące i szalenie interesujące z perspektywy obserwatora, ale problemy, przed którymi każdy z nas chciałby jak najdalej uciec. Histeria, cierpienie duchowe, smutek, szaleństwo są kulturowo niezwykle złożonymi i interesującymi zjawiskami, ale kiedy zaczynają nas dotykać osobiście, kiedy przekraczają tę cienką linię i zaczynają nam zagrażać – uciekamy. Dzięki „Drobnym szaleństwom” Kai Malanowskiej mamy okazję poznać i zgłębić tajemnice tych zjawisk.
Depresja? Szaleństwo? Nerwica? Paranoja? Fobia? Mania? Jak zauważa jedna z bohaterek książki: „To nie jest depresja, to coś innego. To chorobliwe, maniakalne skupienie na sobie i zbyt intensywne przeżywanie rzeczywistości”. Dość powiedzieć, że autorka podejmuje temat duchowego cierpienia, prześladujących człowieka fobii, które pojawiają się znikąd, opowiada o osobie z zaburzeniami rzeczywistości i robi to w sposób niezwykle pasjonujący. Opowiada o czymś, co w większości wypadków bywa niewysławiane.
Bohaterka książki, to zdaje się porte-parole autorki. Maja, wróciwszy do Polski po pracy zagranicą, pracuje jako biolog w nudnym laboratorium. Jest, zdawałoby się, szczęśliwą, wykształconą, niezależną, inteligentną i spełnioną, matką, żoną i kochanką. Jest jednak ale… Pojawiają się różne obsesje, paranoje, które prowadzą do cierpienie, histerii i ciągłego strachu. Psują się także relacje między Mają a Szymonem – jej mężem. Życie Mai przepełnione jest różnymi emocjami i skomplikowanymi relacjami z większością ludzi jej bliskich. „Drobne szaleństwa dnia codziennego” pokazują, że największym wrogiem możemy być dla siebie my sami. Nie społeczeństwo, nie świat, nie inni ludzie, nie nuda, nie codzienność, ale my sami, a raczej to, co głęboko jest w nas ukryte i czasami wyziera na zewnątrz.
Proza ta jest bardzo osobista i wpisuje się w pewien dość silny nurt współczesnej prozy wyznaniowej (dodam, że pisanej przez kobiety). Wydaje się też świetną diagnozą kondycji psychicznej kobiet w naszym kraju, przynajmniej niektórych.
Książka Malanowskiej to nie tylko zapiski choroby i walki z nią. To coś więcej. Nie jest to też, na szczęście, żaden poradnik w stylu, jak radzić sobie z depresją. Mimo iż książka powstawała najpierw w formie bloga, można stwierdzić, że jest to ciekawie nakreślona, okraszona ironicznym autokomentarzem i opisem polskiej rzeczywistości, powieść. Mało jest w naszej literaturze tak głębokich portretów kobiet przeżywających depresje, precyzyjnych zapisków, odsłaniających przed czytelnikiem poszczególne fazy duchowego cierpienia.
Książki tej nie czyta się, a pochłania w każdej wolnej chwili z wrodzoną ciekawością i nieodpartą chęcią zajrzenia w duszę drugiego człowieka.
Książka Malanowskiej to mocny debiut opowiadający o naszej kruchej psychice.