Możesz nie wierzyć moim słowom
Możesz nie słyszeć, zapomnieć, zabić,
Przespać, uśpić zadymionym oddechem
Błysk w oczach i ognisko w Karpatach.
Miasto nie może nie oddychać, to prawda,
W mieście tak trudno nie być swoim
Ale tak ciężko w nocy zasypiać
I być wiernym sobie.
Na plakatach nie zmieniać twarzy i oczu
I jeszcze włosów,
Żeby cię rozpoznawali
W trolejbusie i BEZ makijażu.
Tak trudno zasnąć jeśli nie jesteś sam
Jeśli nie jesteś on-line, ale tak, pomiędzy,
Zawieszony między rzeczywistością a niewypowiedzianym wierszem.
Pomiędzy siwym świtaniem a nie zakończonym dniem.
Nie warto marzyć o tej wyspie,
Kupisz bilet i założysz harem.
Zbudujesz dom, zasadzisz kokos,
Będziesz odgarniać piasek niczym śnieg z pod progu,
Łapać ptaki i morskie jeże,
Robić z nich kanapki na drogę,
Wybierzesz dla siebie życie Robinsona
Jakby to był ratunek przed sobą samym
Jakby to miało przywrócić do porządku
To co miasto uczyniło z ciebie.
[Tłumaczenie: Anna Sławińska]