WYDAWCA: STOWARZYSZENIE WILLA DECJUSZA & INSTYTUT KULTURY WILLA DECJUSZA
AAA
PL DE UA
Pięć przed północą


Sobota, pięć przed północą, najlepszy moment
na krótkie resume. Kursantka zaspana, czujność
zerowa, uszy zalepione sennym allegro vivace,
więc zgodzi się na wszystko, przyzna

do wszystkiego. W takim stanie jest łagodna,
można nawet powiedzieć, seksownie spowolniona.
Życzliwa na tyle, by gwałciciela zamiast kopnąć
w jaja - uświadomić, że to co z nią zamierza,

to nie jest dobry pomysł. Dlatego, pięć przed północą,
w dowolny dzień tygodnia, możesz przysposabiać ją
do życia. Z tobą tak już jest, że musisz coś ulepszać,
prostować prawie proste, zakrzywiać nie dość krzywe.

Nigdy ci nie mówiłam, jak śmieszą mnie te próby, inaczej
byś zwiał, a twoje miejsce zająłby ktoś, kto by mnie
przejrzał. Z deszczu w bagno. Nasz teatr ma spore tradycje,
w przerwach bywamy normalni, jest normalnie.

 Popatrz, jacy jesteśmy fajni netto, każdy szyty na swoją miarę.






Wiersz Mirki Szychowiak próbuje odsyłać do przestrzeni poza ułożonymi prosto i celnie wersami, za granicę dni, gdzie dwoje ludzi funkcjonuje i spełnia się bez naddanych wartości netto, brutto i tara. Inteligentny czytelnik zapyta: to tam rozciąga się normalność? Nie, normalność objawia się w „dowolnym dniu tygodnia” i może być skwitowana jedynie uśmiechem politowania, gdyż dążąc do czegoś w rodzaju stanu idealnego, przemienia się w niedosięgły cel, z prostymi, zawsze prostymi. Teatr w tym wierszu to teatr doskonalenia się, przedstawienie, w którym bohaterowie stają się jednocześnie aktorami i widzami, uczestnikami i sędziami, kursantami i nauczycielami. Przechodzą z roli w rolę. Zdejmując kostium „gwałciciela” czy „seksownie spowolnionej”, zawiązują krawat i zajmują miejsce na widowni. W wierszu Mirki Szychowiak normalność, przez swoją nieokreśloność i idealność, objawia się w akcie nieustannego przysposabiania. Czynności ulepszania, prostowania i zakrzywiania wskazują na ciągłe ograniczanie do „swojej miary”; moment przyznania się zostaje zrównany z innymi, wyjątkowość soboty rozmienia się w świetle pozostałych dni, a godzina nadchodzącej zmiany rozpuszcza się w czasie. Bohaterowie tego wiersza – zawieszeni w „normalności”, zwyczajni i śmieszni w przyciasnych kostiumach, uprzedmiotowieni w kadrze wiersza, pozbawieni możliwości wyjścia poza granicę wersu i dni tygodnia – grzęzną na dobre w bagnie swoich ról, wychwalając niepodważalną wartość netto.

Maciej Topolski


Do góry
Drukuj
Mail