Igort, Dzienniki ukraińskie [Wspomnienia z czasów ZSRR], Wydawnictwo timof i cisi wspólnicy, Warszawa 2012.
W ostatnich latach Polska przeżywa prawdziwy boom na komiksy o tematyce historycznej. Ich liczba z roku na rok jest coraz wyższa. Dzienniki ukraińskie można bez wątpienia uznać za tego typu komiks, ponieważ poruszają niezwykle istotne problemy historyczne, są także wędrówką pomiędzy tragicznymi w skutki latami XX wieku, który zapisał się w historiach pojedynczych osób i wywarł nieodwracalne piętno na życiu Ukraińców do dnia dzisiejszego. Dlatego też Dzienniki są kluczem do lepszego poznania współczesnej Ukrainy. I choć czyta się je jednym tchem, na pewno nie jest to lektura łatwa, a raczej pozostawiająca w głowie wstrząsające obrazy na wiele godzin (a może nawet dni, tygodni, miesięcy?).
W ostatnich latach Polska przeżywa prawdziwy boom na komiksy o tematyce historycznej. Ich liczba z roku na rok jest coraz wyższa. Dzienniki ukraińskie można bez wątpienia uznać za tego typu komiks, ponieważ poruszają niezwykle istotne problemy historyczne, są także wędrówką pomiędzy tragicznymi w skutki latami XX wieku, który zapisał się w historiach pojedynczych osób i wywarł nieodwracalne piętno na życiu Ukraińców do dnia dzisiejszego. Dlatego też Dzienniki są kluczem do lepszego poznania współczesnej Ukrainy. I choć czyta się je jednym tchem, na pewno nie jest to lektura łatwa, a raczej pozostawiająca w głowie wstrząsające obrazy na wiele godzin (a może nawet dni, tygodni, miesięcy?).
Autor komiksu tworzący pod pseudonimem Igort to włoski rysownik i ilustrator Igor Tuveri. Dzienniki ukraińskie nie są jego polskim debiutem, bowiem w 2008 roku ukazał się jego komiks pt. 5 to liczba doskonała, w którym autor przedstawia „rodzimy” i bliski mu temat włoskiej mafii. W roku 2012 Igort powrócił na rynek polski po czteroletniej przerwie, która zaowocowała wydaniem Dzienników ukraińskich, do których materiał, autor zbierał w trakcie spotkań ze „zwykłymi” ludźmi na miejskich bazarach i ulicach industrialnego Dniepropetrowska. Podczas licznych podróży po Ukrainie Igort wypełnia, jak pisze na początku – tkwiący w jego głowie „pusty obłok” o nazwie „Ukraina”. Przekazuje go dalej czytelnikom poprzez obrazy i myśli zawarte w jego komiksie. Tym samym Igort dołącza do grona znanych włoskich twórców (ilustratorów, pisarzy, dziennikarzy), którzy o Ukrainie wiedzą zapewne więcej, niż niejeden Ukrainiec, pisarzy, którzy ciągle starają się ją coraz lepiej zrozumieć (choć na pewno nie jest to łatwe).
Podróż Igorta po Ukrainie odbywa się w dwudziestą rocznicę upadku muru berlińskiego. Włoski rysownik i ilustrator w doskonały sposób ukazuje tragiczne dzieje ukraińskiej historii XX wieku, komponując je z aktualnymi, realnymi problemami mieszkańców. Dowiadujemy się o zawiedzionych nadziejach związanych z niepodległą Ukrainą, bezrobociu, kryzysie gospodarczym czy chociażby… horrendalnych cenach kawalarek w centrum Dniepropetrowska, a co za tym idzie – konieczności spędzania wielu godzin w marszrutkach, by po pracy dostać się do odrapanego mieszkania na przedmieściach. A przy tym wszystkim można zauważyć w rozmowach olbrzymi sentyment i tęsknotę wielu osób do życia w Związku Radzieckim (za komuny było lepiej! - i to wszystko pomimo tragedii, którą system ten wyrządził w niemalże każdej ukraińskiej rodzinie). "Tak jakby korzenie tego, co stanowiło Związek Radziecki, Sowietskij Sojuz, nadal tętniły życiem. Olbrzymi obszar, gdzie przetrwały tradycje i obyczaje należące do przeszłości, która nie chce wygasnąć" – pisze Igort.
Wydarzeniem, któremu znaczną część miejsca w komiksie poświęca Igort, jest jedna z najtragiczniejszych kart historii ukraińskiego narodu w XX wieku: Hołodomor – Wielki Głód, który za sprawą przymusowej kolektywizacji rolnictwa wprowadzonej przez władze ZSRR, doprowadził do śmierci kilku milionów ludzi na Ukrainie wschodniej w latach 1932-33. Igort podkreśla, iż ta klęska została celowo wywołana przez Moskwę, a jej konsekwencje okazały się być katastrofalne w skutkach: szacunkowo zginęła wówczas jedna czwarta ludności Ukrainy. "Tę akcję Moskwa nazwała rozkułaczeniem. (…) Kułak był „posiadaczem”. Ale gdy ktoś miał zaledwie dwie krowy, już był traktowany w ten sposób" – podkreśla Igort. "Sielsowiec ogłosił, że kułacy (5,6 miliona w 1928 roku) zostali zredukowaniu w 1934 do 149 000. Ale jako że nie mogli oni zostać przyjęci do kołchozów i nie wolno im było pomagać, co stało się z około 5 i pół milionem ludzi?".
Choć wydarzenie to można określić mianem ukraińskiego Holokaustu, Wielki Głód nadal nie zadomowił się na dobre w świadomości Europejczyków. Dlatego też komiks autorstwa Igorta jest doskonałą próbą szerszego upowszechnienia tematu w Polsce i Europie oraz lekturą obowiązkową dla osób, które do tej pory nigdy nie słyszały o tej tragedii. Na wyobrażenie sobie katastrofy tych lat wpływają bardzo przejmujące rysunki autorstwa Igorta oraz fakt, iż ilustrują one wydarzenia opowiadane przez świadków tych dramatycznych wydarzeń. "1932 rok był najpotworniejszym w moim życiu" – wspomina mająca wówczas 4-5 lat Serafima Andriejewna, której autor dedykuje Dzienniki. Kobieta, pomimo że była wtedy małą dziewczynką mieszkającą we wsi Łuck Żytomierski, doskonale pamięta głód i zimno przełomu 1932-33 roku. I smak chleba z siana, który wówczas dla wielu był prawdziwym wybawieniem.
Jednakże Dzienniki to nie tylko historia tej jednej tragedii, nie zabraknie w nich także nawiązań do dramatu niemieckiej okupacji czy katastrofy w Czarnobylu. Fabuła komiksu Igorta to, przede wszystkim, osobiste dramaty, które pozostają aktualne wszędzie - bez względu na długość czy też szerokość geograficzną, a wśród nich nieszczęśliwe miłości, problemy zdrowotne i finansowe.
Dzienniki ukraińskie są lektura wartą polecenia. I powinien ją przeczytać nie tylko każdy, kto chce lepiej poznać tragiczną historię Ukrainy i jej wpływ na życie naszych wschodnich sąsiadów. Historie zawarte w komiksie Igorta uczą wrażliwości i dają nam niezwykle ważną lekcję: nie oceniajmy nikogo po tym kim jest lub jak wygląda, nie znając historii jego życia. Z czasem nauczyłem się słuchać, nie wydając osądów – pisze o tym w pewnym momencie sam autor. I o tym pozostaje nam pamiętać nie tylko podczas dalekich podróży na Ukrainę.