WYDAWCA: STOWARZYSZENIE WILLA DECJUSZA & INSTYTUT KULTURY WILLA DECJUSZA
AAA
PL DE UA
RADAR REDIVIVUS




Andrzejem Dobrzyńskim, jednym z redaktorów naczelnych dawnego "Radaru", rozmawia Elżbieta Michałowska. 


E.M. - W ubiegłym roku na rynku wydawniczym pojawiło się nowe czasopismo, zatytułowane "Radar" – najpierw w wersji internetowej, potem także poligraficznej. Taki tytuł wybrała redakcja – niemiecko-ukraińsko-polska. Dowiedzieliśmy się, że w Polsce przez wiele lat ukazywało się czasopismo pod takim samym tytułem. Co więcej, redakcja nowego, obecnego "Radaru" spotkała czytelników, którzy nadal pamiętają dawny "Radar".
Był Pan przez wiele lat redaktorem naczelnym dawnego "Radaru". Proszę o nim opowiedzieć. Kiedy pismo zaczęło się ukazywać? Do kogo było skierowane?


A.D. - Miesięcznik "Radar" zaczął się ukazywać w połowie kwietnia 1950 r. Powstał jako ilustrowany magazyn społeczno- kulturalny, przeznaczony dla młodzieży. Program pisma był skoncentrowany wokół problematyki młodzieżowej w kraju i na świecie, przy czym dużo uwagi poświęcano zagadnieniom międzynarodowej współpracy ruchu młodzieżowego, o czym świadczył nadtytuł "Młodzież Świata". Było to związane z działalnością Światowej Federacji Młodzieży Demokratycznej; podobne czasopisma powstały w innych krajach obozu socjalistycznego. Oprócz edycji polskiej, wydawano osiem edycji obcojęzycznych. Ich celem było przedstawianie młodym ludziom na całym świecie problemów i osiągnięć młodzieży polskiej. Przez wiele lat redaktorem naczelnym "Radaru" był Karol Laszecki, a sekretarzem redakcji Krystyna Tarasiewicz; oni w dużym stopniu ukształtowali profil dojrzałego "Radaru".

Pierwotny program redakcja rozsądnie modyfikowała, kładąc coraz większy nacisk na różne dziedziny życia kulturalnego, wprowadzając rubryki, które interesują młodych ludzi. Ograniczono problematykę ruchu młodzieżowego biorąc pod uwagę, że większe możliwości miał dziennik "Sztandar Młodych". Gdy w czerwcu 1971 roku obejmowałem redakcję "Radaru" zastałem pismo, które miało ambicję być, jak to wpisano obok winiety, miesięcznikiem pracy twórczej. W tym kierunku szły usiłowania stworzenia pisma przeznaczonego dla młodzieży ze szkół ponadpodstawowych, której zainteresowania poznawcze i twórcze wykraczały poza przeciętny poziom nastolatków.
Już w 1971 r. mocnymi pozycjami pisma były działy "Kawalkada", "Agora" oraz "Klub Kamera". Pierwszy – Radarowy Dyskusyjny Klub Poezji – przedstawiał wybrane wiersze z nadsyłanych przez młodocianych Czytelników, jednocześnie krytycznie omawiając, piórem profesjonalisty (Józef Waczków, Maciej Karpiński) przedstawianą twórczość. Swego rodzaju uzupełnieniem był zamieszczany w każdym numerze konkurs pt. "Czy znasz poezję polską?", gdzie prezentowaliśmy wiersze wybitnych polskich poetów.

"Agora", to miejsce na małą prozę. Ten dział został później rozszerzony o Recenzje oraz Dyskusję. "Kamera" wreszcie, to wybór nadsyłanych zdjęć, wraz z konkursami na najlepszą fotografie, uzupełnione poradami jak fotografować, jak dostrzegać piękno otaczającego świata - pod redakcją Romana Burzyńskiego.

E.M. – Pamiętam także inne stałe działy miesięcznika. Na jego łamach poruszano także życiowe sprawy ówczesnego młodego pokolenia, że wspomnę cykl publikacji Mikołaja Kozakiewicza – socjologa i późniejszego Marszałka Sejmu, zatytułowanych "O miłości prawie wszystko" – rodzaj poradnika w sprawach erotyki, seksu, miłości, czy serię artykułów promujących jogę.


A.D. – Publikacje dr Mikołaja Kozakiewicza, to jeden z kilku cykli artykułów, zamieszczonych w latach 1971 – 1975, których celem było ułatwienie młodym ludziom wejścia w dorosłe życie. Był cykl o miłości, ale także seria artykułów pod nazwą "Sfera uczuć, Granice wolności", o etyce i moralności. Prof. Mieczysław Michalik rozpoczął go tematem szczególnie przeżywanym przez dorastającą młodzież – buntem i rolą sumienia w wyborze wartości. Tego typu artykuły wzmogły zainteresowanie Czytelników ważnymi dla nich problemami, co uwidoczniło się w dyskusjach prowadzonych na łamach.
Dyskusja "Sens życia szczególnie poszukiwany" trwała kilkanaście miesięcy; wydrukowaliśmy ponad sto wypowiedzi. Na temat tej wymiany poglądów można by napisać oddzielną pracę, wspomnę tylko, że zadziwiała mnie dojrzałość sądów niektórych dyskutantów, świadczących o ich doświadczeniu życiowym, często bolesnym, mimo młodego wieku. Bywało, że dyskusję wywoływała wypowiedź zamieszczona w dziale Dyskusja("Agora"). Utkwił mnie w pamięci list jednej ze stałych Czytelniczek i Autorek "Agory"– Anny, pt. "Chcę ustrzec innych". Tematem była narkomania, temat wówczas skrzętnie pomijany w massmediach. Anna pisała, że znalazła się w sytuacji tragicznej: nie może zrezygnować z brania narkotyków, nie może też pójść do szpitala, bo o jej uzależnieniu dowie się matka a także rodzice jej chłopca, którzy wówczas zabronią mu się z nią spotykać. Konkludowała: jestem spisana na straty, ale chcę, opisując sytuację, ustrzec innych. W tymże numerze, podjąłem temat w tak zwanym "wstępniaku". Rezultatem była dłuższa wymiana poglądów Czytelników na łamach oraz …telefon Anny z prośbą o spotkanie. Spotkaliśmy się na skwerze vis-a-vis Muzeum Narodowego (nie chciała w lokalu redakcyjnym) a potem w jej rodzinnym mieszkaniu na rozmowie z jej Mamą. Ot, losy redaktora! Wiem (byłem już wtedy w innej redakcji), że po kuracji, udało jej się wygrać z nałogiem.

Jeszcze krótko powiem o cyklach artykułów o nieco innym charakterze – mającym na celu praktyczną pomoc w nauce, w pracy. Prof. Zbigniew Pietrasiński rozpoczął cykl artykułem "Jak zwiększyć szansę zdobycia indeksu?", by następnie radzić, jak się uczyć i pracować samemu. Przedstawialiśmy w piśmie, piórem reprezentatywnych przedstawicieli, poszczególne zawody. także rzadko spotykane - dyplomaty, filozofa a nawet informatyka (wówczas w Polsce zawód niemal nieznany). Celem było ułatwienie wyboru drogi życiowej.

E.M. - Czy taki profil miesięcznika nie był zbyt trudny i odstraszający dla wprawdzie ambitnych, ale tylko nastolatków?

A.D. To, o czym mówiłem dotychczas, to tylko część pisma. Uzyskaliśmy dodatkowy przydział papieru na zwiększenie objętości, z 24 do 40 stron, co pozwoliło na rozszerzenie tematyki. A że pismo było poszukiwane, o tym świadczy wzrost nakładu z ok. 105 tys. egzemplarzy w 1971 r. do 155 tys. egzemplarzy, praktycznie bez zwrotów (na więcej nie było papieru)…

E.M. - W tym pewnie zasługa bogatej w "Radarze" tematyki kulturalnej?

A.D. – Z pewnością w ogromnym stopniu. W tej tematyce "szaleli" Krystyna Tarasiewicz a zwłaszcza Henryk Malecha, którym pomagała nieżyjąca już, wybitna dziennikarka i recenzentka Barbara Henkel. Dla przykładu spójrzmy np. na kwietniowy numer z 1974 r. Na okładce wokalistka jazzowa Marianna Wróblewska, obok fotograficzne zapowiedzi materiałów z dziedziny kultury. Na str. 7 korespondencja z Pragi o konkursie na najlepszego piosenkarza czechosłowackiego "Supraphon". Str. 8-9 reportaż z pracowni Feliksa Topolskiego, wybitnego polskiego malarza mieszkającego w Londynie. Str. 10-11 – reportaż z Leningradu (obecny Petersburg) a życiu teatralnym oraz kształceniu aktorów.. Str. 12-13 - sylwetka rosyjskiej piosenkarki Ałły Azarinej oraz duży artykuł o nowym pokoleniu poetów polskich (autor, znany krytyk Leszek Bugajski), str. 14-15 – Studio Pantomimy Szczecińskiej. Str. 16- 17 – ze stałego cyklu Bogdana M. Jankowskiego "Wszystko o muzyce" – Renesans dawnej muzyki. Str. 22 – O slajdach a str. 23 – Marianna Wróblewska – sylwetka uzupełniona tekstem śpiewanej przez nią piosenki "Odpowiednia dziewczyna". Str. 26-27 – obok "Kawalkady" - debiut poetycki roku; wybór nagrodzonych w klubie "Hybrydy" wierszy. Str. 30 – w rubryce "Poeticon" artykuł o Christopherze Marlowe, wraz z dwoma jego wierszami. Str. 32-33 – Mała proza i Recenzje ("Agora"). Str. 35 - rubryki "Między nami filmowcami" oraz Hi- Fi. Str. 36-37 Photo-Quiz oraz konkurs "Czy znasz poezje polską?". Str. 38-39 – korespondencja z W. Brytanii: Trzej panowie z Palladium; Joel Grey, Roy Orbison i Tom Jones. Wreszcie strona 40, równie reprezentacyjna jak okładka: Piosenki na życzenie. W tym numerze sześć wybranych przez Czytelników, w tym znany wówczas przebój "Za zdrowie pań" oraz Angie, the Rollings Stones sing, oczywiście w języku angielskim.

E.M. – "Radar" A.D. 2010 poświęcony jest głównie promowaniu współczesnej literatury polskiej, niemieckiej i ukraińskiej. Z tego, co Pan mówił wynika, że wśród szerokiej palety problemów interesujących ówczesną młodą inteligencję, literatura zajmowała poczesne miejsce?


A.D. Dotyczy to literatury polskiej, zarówno poezji, prozy oraz literatury faktu. Oprócz konkursów, wymiany poglądów na tematy współczesnej literatury w dziale Dyskusja i Recenzje, w każdym numerze staraliśmy się zamieszczać esej poświecony poetom, pisarzom czy pokoleniom literackim. Jeśli idzie o literaturę światową, starali się to czynić nasi korespondenci zagraniczni, ukazujący w reportażach aktualne trendy w tej dziedzinie kultury. Na szersze podejmowanie tego tematu nie starczało miejsca i środków.

E.M. – Zdaje się, że był osobny dział z ogłoszeniami młodych osób z różnych krajów Europy, a nawet świata, pragnących nawiązać kontakt z rówieśnikami w Polsce?

A.D. - Tak, Radar Pen – Pal Club. Przychodziło sporo listów z całego świata, w tym także z propozycją korespondowania w języku polskim. Amatorów nawiązywania kontaktów listownych wśród naszych Czytelniczek i Czytelników było multum. Staraliśmy się dobierać respondentów zgodnie z sygnalizowanymi zainteresowaniami i oczywiście z wiekiem - bowiem różnica dwóch, trzech lat u nastolatków, to niemal epoka.

Pen – Pal Club sprawiał także problemy. Zdarzało się, że młodzi korespondenci zagraniczni zwracali nam uwagę na b. słaby poziom znajomości języka obcego u polskiej koleżanki czy kolegi. Stąd inicjatywa zamieszczenia w "Radarze" porad na temat samodzielnej nauki języka obcego oraz druk kilku lekcji angielskiego, niemieckiego i rosyjskiego. Był i inny kłopot. W resorcie spraw wewnętrznych ktoś pomyślał, że taka rubryka może ułatwić działanie obcemu wywiadowi. Mimo kłopotów udało się rubrykę obronić.

E.M. – Obecny "Radar" ukazuje się jako pismo trójjęzyczne: po polsku, niemiecku i ukraińsku. Jego poprzednik, obok wersji polskiej, miał także edycję niemiecką. Czy był to oddzielny magazyn, czy niemiecka wersja polskiego wydania?


A. D. Wspomniałem poprzednio, że w 1950 roku "Radar" startował z 8 obcojęzycznymi edycjami. Zlikwidowano je, także ze względów ekonomicznych i ostała się edycja niemieckojęzyczna. Był to oddzielny magazyn, o charakterze publicystycznym, zgoła inny od polskiej edycji. W jego redagowaniu pomagali mi świetni germaniści, nieżyjący już Janusz Kuczkowski oraz Stanisław Szypulski (obecnie konsul w Kaliningradzie {Królewiec, Königsberg}). Staraliśmy się naszym Czytelnikom w RFN i w Austrii (w NRD magazyn nie był rozprowadzany) pokazać, jak rozwija się Polska, jak żyje polskie młode pokolenie, ze szczególnym naciskiem na sprawy kultury. Nie ukrywaliśmy tego, co wyróżniało Polskę wśród innych państw w obozie socjalistycznym. Hitem w każdym numerze była reprodukcja plakatu a warto przypomnieć, jak wówczas ceniona była na świecie polska szkoła plakatu. Nakład magazynu wynosił 10 tysięcy egzemplarzy, które rozchodziły się także w sprzedaży kioskowej. Będąc kilka razy w Niemczech, widziałem "Radar" (niemiecki) w kioskach na dworcach w Monachium i w Kolonii a także na lotnisku we Frankfurcie.

E.M. – Jak udało się zachować pewną niezależność czasopisma od polityki i propagandy?

A. D. – Trudno powiedzieć o niezależności od polityki.. Ówczesny "Radar" był przecież dla części młodzieży swego rodzaju wolną trybuną i w drukowanych wypowiedziach nie wszystkie poglądy mogły podobać się wydawcy i politycznym dysponentom. Staraliśmy się nie ingerować zbytnio nawet w ostre, krytyczne uwagi Czytelników. Ponadto poruszaliśmy tematykę nieobojętną politycznie, dotyczącą wartości, którymi człowiek ma się w życiu kierować. Poglądy wypowiadane na te tematy w dyskusji były różne, przecież Polska w większości jest krajem ludzi wierzących.
Mimo to rzadkie, bardzo rzadkie były ingerencje Urzędu Kontroli Prasy oraz wymówki czynione redaktorowi naczelnemu. Być może uznano, iż młodzieży, zwłaszcza tej myślącej, potrzebny jest wentyl bezpieczeństwa? Może traktowano "Radar" jako pismo niszowe - przy "Sztandarze Młodych" i różnych tygodnikach przeznaczonych dla młodzieży?

Ale, rozumiejąc intencję Pani pytania o niezależności od o f i c j a l n e j polityki, odpowiem: udawało się!

E.M. Nowy "Radar" łączy z dawnym tylko przypadkowa zbieżność tytułu. Jak Pan przyjął informację, że międzynarodowa redakcja nowego magazynu literackiego postanowiła nadać mu tytuł "Radar"?

A. D. Z zadowoleniem, że miły memu sercu tytuł znów pojawił się na rynku. Życzę sukcesów!

Do góry
Drukuj
Mail