WYDAWCA: STOWARZYSZENIE WILLA DECJUSZA & INSTYTUT KULTURY WILLA DECJUSZA
AAA
PL DE UA
Sylwetki i cienie

Dominoes (Domino) 

Jesteś w kanonie moich zaćmień, Dominiko. 
Ten sen zawiera treści od partnera EMI.
Nie jest on już dostępny w Twoim kraju.
Szukam boskiej EMI, nie szukam partnera.
Gasnąc w obłokach, tracąc oparcie w róży
wiatrów (ona nie jest różą), co myślisz?
Seksu pomiędzy nami nie da się wyświetlić.
Seksu pomiędzy nami nie da się wykluczyć.
It’s just as well. We thrive on disasters.
Mówimy głośno: We thrive on disasters.

Kiedyś uczyłem w szkole, nie bez „powodzenia”.
W sensie, że co, kolego? W sensie, że nic, kolego.
Dzisiaj jak nocoświetlik niosę się po morzach.
Dreszcz syrenich fal przejmuje mnie blaskiem,
szafirowa poświata błyszczy jak gwiazdozbiór  
sto sążni w dół. Warkocz Bereniki, podwodna
scena z Das Mädchen mit den Schwefelhölzern,
tchnienie finezji w morskiej pożodze, gehenna?
Jeden los? Dwa frissions. Czy jakieś inne opery?
Progres raka? Pomarańcze? Ja to sobie tańczę.

A jestem jak wyraz, który wychodzi z użycia.
A ten wychodzi z życia pięćdziesiąt trzy lata
i jeszcze nie wyszedł? To jest takie smutne.
Ma stos numinotyków, żeby wejść do nieba.
Coś weźmie przed snem, najlepiej w kąpieli
złoty psalm albo złoty strzał i na skrzydełko
obwoluty lub okładki. One-size-fits-all, tyle
mieliśmy przejść i tyle przeżyć. I róż nic a
nic? Kamienie domina i ciepłe kamienie.
Widma jak sylwetki. Sylwetki i cienie. 

***

Będzie ładna pożoga mórz i oceanów.
Będzie też ryba wielka, która zjada noc.
Lecz niczego nie można studiować prócz
nieszczęścia; szczęśliwi niezmiennie inaczej,
mes filles! mes reines! Nie krzycz. Jest też
w kanonie olśnień Dominika. 

I w ten sposób wracamy do początku,
a podróż nawet się jeszcze nie skończyła.
A ponoć w raju najlepszy absynt dają, nic ponadto.
A to też może być jakaś mordęga, bez dwóch zdań.
O schöner Schein, we love you.
O schöner Schein, we lose you.

_____________________________________

Tymczasem nocujemy gdzie indziej

Chodźmy na pola, zanocujmy w wioskach?
Tak, to jest takie łądne zdanie, które znam.
Powiedz nam, co widzisz. W polu
widzę trawy i ścieżki, łany, maki, wzgórza,
a kiedy przychodzi zmierzch i zmrok, i noc
kładzie kres malignom dnia (małym i złym
gnomom dnia), to kłosy lśnią jak deszcz
z planet i rosa na ten suchego przestwór
pada jak księżycowy eter i jest ponadto
w srebrnym zbożu taki cichy wiatr,
jakby rześki sen szedł środkiem Galilei,
tak że oczy wilgotne są od tego wiatru,
może szczęśliwe, kiedy coś tam spada,
ale co to jest? Jarzmo, brzemię, bielmo,
bierzmo? Nie pamiętam. Lecz olśniewa
coś jak pogłos, echo słońca w winnicach
tych onirycznych wiosek, i właśnie tam,
właśnie tam mielibyśmy słodko spać. 

Lecz ta rosa to chyba tylko jest w rosarium.
Tymczasem nocujemy w innym miejscu.
Dla mnie violoncello. Ja wezmę fagotti.
Bierzesz podwójne fagotti? Tak. Lubię
zabijać czas; i ten czas jeszcze przy tym
ozłacać. Ale ozłacać jest od zła, prawda?
Niezawodnie. Od zagadkowego zła,
od niemego dzwonu. Ale ptak, jak poeta,
pamięta, że hey ding a ding a ding i tyle.
To pokażesz mu dziś Behemota. Pokażę.
I zrobisz też Lewiatana. Naturalnie. A
czemu ta krypta Komtur się nazywa?
To nie jest krypta, tylko niezły motel –
mają w tym minibarku całą uwerturę. A
hotel @tlantyda? Dawno wygubiony. Hotel
Splendide. Dawno wytracony. A co wy na
to podwójne corni in D? Coś z tego świata,
czy nie z tego świata? Chcecie timpani in D 

und A? Viola, dwa razy flauti lub oboi –
z mlekiem może być ta magia, czy czarna?
Macchiato. Lecz co z naszym snem legato
jak pole wonnym, jak drzewa Libanu? Bo
rzecz gorzka, śmierć. Sprawa słodka, sen;
te dwie w sumie dają miłość. Czyli nic, tylko
długo spać, krócej kochać, zarazem umierać.
A zamówmy czysty sen, jeśli mamy wybór.
Hallo, room service? Recepcja? Pokornie
prosimy, sen otchłanny o dziesiątej rano.
A może jednak gorące śniadanie do łóżek?
O czym moglibyśmy śnić, gdybyśmy tu spali?
Nie wiem. O rosie, smakach, smokach, makach?
Śnijmy o smokach. Żaden z nich nie żyje. (Śmiech)
Czyli tak jak my. (Śmiech) Ale popatrz tam –
Dlaczego widmowe okienko znów miałoby
sinieć i blednąć  w stropie krypty? (Śmiech)
Może dość tych śmiechów, bo się zbudzę. 

Do góry
Drukuj
Mail