Recenzja Okrutnego maszynisty Pavla Vilikovský’ego mogłaby równie dobrze mieć tytuł np. „środkowoeuropejska nie-tożsamość”. O tym m.in. jest ta książka, zbudowana z wielu dobrze znanych stereotypów-fantazmatów tożsamości Środkowoeuropejczyka, zmagającego się z nostalgią i mechanizmami pamięci, kreującej iluzoryczną rzeczywistość minioną. Mogłaby, gdyby nie pewien subtelny, ale uparcie obecny humor, który we wszystkich tych opowiadaniach konsekwentnie rozmontowuje znane już klisze intelektualne, składające się na koncept Europy Środkowowschodniej.
(Nie) być jak Albert Camus
Bohater opowiadania otwierającego cały zbiór przypadkiem podróżuje pociągiem z Albertem Camus’em, który zmaga się z odwiecznym kryzysem tożsamości. Niby to poważne i podniosłe, a jednak bohater komentuje takie doświadczenie w sposób zadziwiająco bezpośredni: kryzys tożsamości pojawia się, gdy oleje cię dziewczyna. To proste, ale zarazem kluczowe dla całej opowieści, która kpi z tzw. „środkowoeuropejskości”, będącej intelektualnym konceptem. Dla Camusa owa własność jest stosowana dla opisu całej oglądanej rzeczywistości Moraw – wszystko tam jest środkowoeuropejskie, a najbardziej właśnie wszelkie egzystencjalne niepokoje. Tożsamość rozbita, rozdarta, niespójna – czyż nie tak właśnie diagnozuje się egzystencję obywateli Mitteleuropy? Bohater tekstu Wszystko, co wiem o byciu Środkoweuropejczykiem (mający wyraźne rysy samego autora) zdaje się jednak bardziej dowcipnie podchodzić do tego tożsamowościowego konceptu: „w naszych szerokościach geograficznych lubimy mieć pewność (…) dlatego Syzyf podczas drogi w dół niósłby głaz na ramieniu, żeby, nie daj Boże, gdzieś mu się nie zapodział; bo cóż bez głazu z rozpoczętym życiem?”. Czarny humor w najlepszym wydaniu. Nie jest to zresztą jedyny jego przejaw; we wciągającej opowieści o kryminalnej historii Marii B. (Widok ogólny Marii B.), powołany w tej sprawie śledczy rozmyśla nad zdjęciem zwłok kobiety, przedstawiających dość przerażający widok nagiego ciała. Mężczyzna spogląda na fotografię i rozmyśla o śmierci, a przy okazji… studiuje menu restauracji. Obraz zwłok nakłada się na perspektywę konsumpcji fileta z ryby, a śledczy „wkracza do akcji nad talerzem z napoczętą rybą”. Największym atutem tego rodzaju zestawień jest ich paradoksalna subtelność. Nie ma tu ani nachalnych mądrości o konieczności sprawiedliwego wymierzenia kary za brutalne zabójstwo, ani też obscenicznych opisów metod działania śledczego. Ten ostatni zresztą z rozbrajającą szczerością przyznaje, że Marię B. zabił morderca, a ona sama jest już martwa. Okrutnie banalne? Być może, ale w tej banalności zachwycająco prawdziwe.
Samotni w roku (bez) diabła
W Fado Stasiuk pisał: „Ach, ta środkowoeuropejska samotność! To wieczne sieroctwo, na które nie ma lekarstwa, ponieważ lekarstwa nie działają wstecz i nie potrafią wskrzeszać tego, co umarło”. Bohaterowie opowiadań Vilikovský’ego mają swoje codzienne samotności, z którymi zmagają się poprzez wspomnieniowe iluzje, kreacje nigdy nie byłych wydarzeń czy fantazje o rodzinnych korzeniach, którymi nigdy nie byli związani. Zmagają się również z innym poziomem samotności – transcendentnej, która wpędza ich w piekło dowolności postępowania. Bo bohaterów Okrutnego maszynisty ciągle ktoś „olewa”, jak olany mógł być przez swoją dziewczynę Camus.
Sígmán Fríjád (szerzej znany jako Sigmund Freud) pisze w swoim liście, że Bóg nas olał, to znaczy: wybaczył. I nie ma nic gorszego od tego wybaczenia, bo oznacza ono, że „przestaliśmy Boga bawić”, że „machnął na nas ręką” i to jest właśnie piekło na miarę naszych czasów.
Ten motyw „olewania” przez Boga czy innych ludzi współgra w opowiadaniach z Okrutnego maszynisty ze specyficzną kreacją pamięci bohaterów, którzy usiłują nadać przeszłym wydarzeniom status teraźniejszych (Pogrobowiec), a usiłowania te kończą się często refleksją o nieistnieniu przeszłości w takim kształcie, jaki byłby akurat pożądany. Innymi słowy, obsesyjnie powracająca pamięć o przeszłości jest nie tyle pamięcią selektywną (jak w odniesieniu do Środkowoeuropejczyków pisał Andruchowycz), co raczej konstrukcyjną, co tylko pogłębia samotność bohaterów w obliczu niemożliwości odzyskania minionego szczęścia.
Ale tak przedstawiony problem pamięci pomaga również postaciom opowiadań zauważyć i dostrzec teraźniejszość, kiedy np. dawna kobieta okazuje się nie istnieć, ale w jej miejscu pojawia się nowa, coraz bardziej interesująca osoba (Pogrobowiec).
Bohaterowie opowiadań Vilikovský’ego bronią się przed niewygodnymi mechanizmami rzeczywistości nie tyle projekcjami i fantazmatami, ale całkiem realną ironią i humorem, które pomagają w oswajaniu świata, nawet w jego najbardziej ekstremalnych przejawach. Bo przecież każdą rewolucję trzeba najpierw przemyśleć, bo rewolucja „to nie jest hop na krowę i już cielę”, a właśnie ironiczny dystans pozwala na uniknięcie szaleństwa.
Opowiadania z Okrutnego maszynisty to zgrabne, autonomiczne całości, które czyta się z serdecznym uśmiechem. Problemy tożsamości, oderwania od korzeni czy pamięci są tu oprawione w ramy lekkiego humoru, nie tyle specyficznie słowackiego, co raczej po prostu ogólnożyciowego, a ten z pewnością przyda się każdemu, niezależnie od tożsamościowej identyfikacji czy posiadanej pamięci.