Przekład: Aneta Kamińska
Terroryzm
Oksanie Łucyszynie
Wiersze długie jak kobiece orgazmy, tak samo
Bezbronne; i niespodziewane jak najazdy tatarskie.
Pokój cały wypełniony zimnem, mapa świata, podobna do
Wyznania miłości, brudna podłoga,
Gniazdko i szafy.
Żyć – to zamęczać się codziennie, żeby zasnąć,
Oddychać – żeby doczekać się papierosa, patrzeć –
Żeby doszukać się lustra.
Wystarczy mi tylko wzmianka, żeby moje radary namierzyły twój ślad
Wystarczą mi jeszcze dwa życia, żeby przeżyć, wystarczy mi
Dożyć do rana, żeby cię wyśledzić, wystarczy mi
Jeszcze flaszka, żeby zrobić wywiad z aniołem, wystarczą jeszcze dwie, żeby zasnąć.
Nie trafimy do porannych gazet, nie złapią nas fale radiowe,
Przeszłość to nie to, co przeżyliśmy, ale to, co pamiętamy.
Najlepiej o nas napiszą w nekrologach, najlepszy
Nasz uczynek to śmierć, najlepsza forma miłości – kochać samą miłość.
Wyruszymy w nocy, żeby nie bać się własnego cienia, będziemy
Słuchać muzyki, żeby nie zmarznąć, będziemy
Przeliczać ulubionych poetów jak ostatnie naboje.
Poranek – taki słoneczny, że chce się doić krowy,
A nie umierać, rosa – taka chłodna, że chce się chodzić boso,
Kawa – taka pachnąca, że chce się oddychać.
Wsiadamy do samolotu, włączamy mechanizm.
Przed wybuchem – pocałujemy się.
Prawda
Jarynie Kozarenko
Wiersze to nieudane próby samobójstwa,
Deszcz zaczyna się od chmury, śmierć zaczyna się od
Jesieni, ty zaczynasz się ode mnie,
Obserwować zegar – to jak kiełkowanie trawy,
Nigdy nie zapomnę, jak tańczyłaś w ciemności,
zmęczona i bez muzyki, nigdy nie zapomnę tej jesieni, tego ostrza, tych
żył, pętli, twojego języka niczym nóż, na szyi.
Troszczyć się o włóczące się psy, wczytywać się w pożółkłe
gazety, rozczesywać włosy. Otwierać ewangelie
na jakiejkolwiek stronie, długo czytać, długo czytać na głos tak,
jakbym to ja na początku naszej ery chodził po świecie, tak jakbym
to ja okłamywał apostołów, tak jakby to mnie
ukrzyżowano.
Utrzymywać kontakt z poetami, wszystkimi innymi malarzami-
Rzeźbiarzami-aktorami, śledzić rozwój wydarzeń politycznych,
Tak jakby telewizja była ogromnym oknem na świat.
Z jakiegoś powodu najbardziej lubię fotografować się w nagich
Pejzażach, powiedzmy, jesienią, bardzo żałuję, że
Nie da się sfotografować zapachu, tego, co jest poza kadrem,
Dlatego muszę opisywać, długie szeregi słów
Nanizując na standardowy papier, muszę dużo
Pić, żeby pisać, po prostu dużo pić, po prostu
Dużo pisać.
Nigdy nie zapomnę, jak tańczyłaś w ciemności, bo
Deszcz zaczyna się od chmury, śmierć
Zaczyna się od jesieni, ty zaczynasz się ode mnie.
Zostałaś w moich wspomnieniach jak na wywołanych
Kliszach fotograficznych, najczęściej wspominam cię, przebywając w
Ciemności (podczas snu, na przykład), najczęściej wspominam
Cię tańczącą w ciemności: bez
Muzyki, zmęczoną, ale szczęśliwą.
Kochasz mnie? – pyta cię Jezus,
odcinając ucho Van Gogha.
Od czasu do czasu, żeby zmienić życie, przyjmuję islam
Lub wstępuję do jakiejś komunistycznej partii,
Zabawiam się prymitywnie, prawie rezygnuję
Z narkotyków, odpuszczam sobie seks, pamiętając, jak
Tańczyłaś w ciemności. Nadzwyczaj dużo uwagi
Poświęcam przygotowywaniu jedzenia, zbieraniu opadłych liści,
Żołędzi, starannie okopuję młode drzewa, deszcz
Zaczyna się od chmury, śmierć zaczyna się od jesieni,
Ty zaczynasz się ode mnie.
Tyczyna z Rylskim
Kręcimy dwutorowy film.
Pierwsza scena rozgrywa się na początku ubiegłego wieku w Kijowie,
Druga – teraz w użhorodzkim akademiku.
A więc, jest trzecia w nocy, siedzi Tyczyna z Rylskim, chleją,
Opowiadają pieprzne anegdoty, mówią o dyskusji literackiej, potem
Zbaczają z tematu i znowu piją.
W tym czasie w akademiku w Użhorodzie ja, kurwa, nie oddaję się swojemu
Ulubionemu zajęciu, ja, kurwa, nie śpię, też mam jutro rozmowę o
Dyskusji literackiej, przede mną jutro Sąd Ostateczny – przygotowuję się do egzaminu.
Pawło Hryhorowycz Tyczyna wygłasza toast – ja wychodzę do toalety.
Na sedesie siedzę z książką – mam jutro egzamin, Rylski coś mówi
O heksametrach, kurwa, ja nie nauczyłem się jeszcze nawet połowy.
Kończą mi się papierosy, kurwa, wszystko przeciwko mnie:
Jutrzejszy egzamin, pusta paczka, trzecia w nocy, kurwa,
Tyczyna z Rylskim, ich heksametry, kurwa, moja senność.
Głośno przeklinam, dopalam pety, w tym samym czasie
Pawło z Maksymem zaczynają nową butelkę, kurwa, mam
Jutro egzamin, też nieznośnie chce mi się napić.
Każdy z nas trzech myśli o swoim:
Rylski z Tyczyną o niedbale przeżytym życiu, ja –
O nieudolnie przeżytym semestrze.
Maksym Rylski drobno kroi kiszone ogórki, ja spluwam,
Chce mi się płakać, a jeszcze bardziej chce mi się napić i spać, bo
Mam jutro egzamin, bo żadnego papierosa, bo, kurwa, chcę spać.
Zaczyna się rozwidniać, bolszewicy wspinają się po stromych brzegach Dniepru,
Lśnią czerwone flagi, Tyczyna z Rylskim kładą się spać.
Ja otwieram nową książkę, zaczyna się fabuła o Wołod’ku Sosiurze.
Kurwa, chcę spać, mam jutro egzamin, kurwa.
Film jest wart Oscara.