WYDAWCA: STOWARZYSZENIE WILLA DECJUSZA & INSTYTUT KULTURY WILLA DECJUSZA
AAA
PL DE UA
tranzyt. literatura polska, ukraińska i białoruska



Martin Pollack w rozmowie z Urszulą Pieczek.


Urszula Pieczek: Jest Pan kuratorem programu „tranzyt. literatura polska, ukraińska i białoruska”, który przez trzy lata będzie gościć (a w zasadzie już zagościł) na Targach Książki w Lipsku. Skąd pomysł na stworzenie „tranzytu”? Jaki jest cel literackiego „tranzytu”?
 
Martin Pollack: Impulsem do zainicjowania programu stało się najwyraźniej moje przemówienie, w którym dziękowałem za Lipską Nagrodę Literacką na rzecz Porozumienia Europejskiego, wskazując przy tym, że zbyt mało uwagi poświęcamy krajom, które znajdują się poza granicami strefy Schengen, jak choćby Ukraina czy Białoruś. Miałem przy tym na myśli również literaturę tych krajów, która jest zbyt słabo znana w niemieckim obszarze językowym. Niedługo potem Fundacja Roberta Boscha i dyrekcja Lipskich Targów Książki zwróciły się do mnie z propozycją, bym został kuratorem programu poświęconego tym właśnie krajom, konkretnie Ukrainie, Białorusi i Polsce. Za cel postawiliśmy sobie zwiększenie zainteresowania literaturą i autorami tych krajów. Dotyczy to czytelników, ale oczywiście również wydawców. Ów „tranzyt” powinien przy tym przebiegać w obu kierunkach, a zatem ze wspomnianych krajów do nas, ale i odwrotnie, od nas do nich. „Tranzyt” nie może być drogą w jednym kierunku. 

UP: Czy dzięki „tranzytowi” będzie możliwe stworzenie polsko-ukraińsko-białoruskiej przestrzeni literackiej? Jeśli tak, to czym ta przestrzeń miałaby się charakteryzować?

MP:
Nie chodzi o to, by stworzyć polsko-ukraińsko-białoruską przestrzeń literacką, to nie może być naszym celem i o tym nigdy nawet nie myśleliśmy. Chcemy natomiast zbliżyć owe literatury, nawiązywać kontakty, inicjować dyskusje, rozmawiać z sąsiadami, a wszystko po to, by się lepiej poznać. Dla przykładu, kultura i literatura Białorusi to w niemieckim obszarze językowym prawdziwa terra incognita. Trudno to zaakceptować, mówimy wszak nie o jakimś dalekim i obcym lecz europejskim kraju. W przypadku literatury ukraińskiej sytuacja jest nieco lepsza, ale wciąż godna ubolewania. Zupełnie inaczej rzecz ma się z Polską, niemniej jednak świadomie włączyliśmy do programu również i ten kraj, ponieważ Polska od lat spełnia funkcję czegoś w rodzaju pomostu między Ukrainą, Białorusią i niemieckim obszarem językowym. Wiele informacji, również o literaturze, dociera do nas przez Polskę, przez polskie wydawnictwa i czasopisma. W Polsce ludzie są też lepiej poinformowani o krajach na wschodzie, niż ma to miejsce w Niemczech czy Austrii. Można by powiedzieć, że nad projektem unosi duch wielce w Polsce zasłużonego Jerzego Giedroycia. W tym sensie, choć z całkowitą skromnością i świadomi o wiele mniejszego formatu, wpisujemy się w dziedzictwo Jerzego Giedroycia – wielkiego człowieka, który niestety jest zbyt słabo znany niemieckojęzycznej publiczności.

UP: Czy znajduje Pan w literaturze polskiej, ukraińskiej i białoruskiej więcej punktów wspólnych czy więcej różnic?

MP:
Nie chodzi mi o to, by odnajdywać i podkreślać podobieństwa, które być może istnieją między tymi trzema literaturami – dla mnie to zawsze nieco problematyczne. Z drugiej strony nie chcę też wdawać się w wyszukiwanie ewentualnych różnic. Naturalnie we wszystkich tych trzech krajach istnieją tematy, ale i autorzy, nurtujący publiczność. Jako przykład można by wymienić wojny o pamięć, jak nazwaliśmy cykl dyskusji panelowych w Lipsku. Jest to temat, który jest tak samo aktualny w Polsce, jak i na Ukrainie czy Białorusi. Nie chodzi jednak o to, by dokonywać porównań między poszczególnymi literaturami, bo uważam to za mało owocne ...

UP: Jak w projekcie, jakim jest „tranzyt”, zachować odrębność każdej z tych literatur?

MP:
W żadnym razie nie chcemy, by powstało wrażenie, jakobyśmy mieli do czynienia z jedną wspólną przestrzenią literacką, bo to nie miałoby sensu. Naturalnie istnieją historyczne punkty wspólne, ale w historii można też znaleźć liczne momenty, które kraje te od siebie dzielą, i znajduje to swój wyraz również w literaturze. Dlatego różnic tych nie powinno się sztucznie „tuszować”. Naszym zamiarem jest prezentowanie literatur wspomnianych krajów równorzędnie, jedna obok drugiej i na dokładnie tym samym poziomie odniesienia – to według mnie ważne.

UP: Co w literaturze tych trzech krajów może zaskoczyć, zaciekawić niemieckiego czytelnika?

MP:
W tym miejscu muszę jeszcze raz przywołać zróżnicowany poziom wiedzy w niemieckim obszarze językowym: Literatura polska jest w zupełnie innej sytuacji niż ukraińska, nie mówiąc już o białoruskiej. Liczni polscy autorzy znani są publiczności niemieckojęzycznej, są przez nią doceniani i czytani. Literaturą, o której można najpewniej sądzić, że zaskoczy niemieckiego czytelnika, jest literatura białoruska. Zaczyna się od najprostszych kwestii. Wielu czytelników, również wykształconych, z zaskoczeniem dowiaduje się, że białoruski to odrębny język. Nie znają oni także żadnego białoruskiego autora, nie potrafią wymienić ani jednego nazwiska, o czym mogłem się przekonać ostatnio w Lipsku. Brzmi to wręcz nieprawdopodobnie, ale właśnie takie są fakty. O Białorusi i Ukrainie wiadomo w niemieckim obszarze językowym przerażająco mało, dlatego wiele aspektów może czytelników zaskoczyć. Dzięki literaturze można przekazywać wiele nowych i frapujących informacji o kraju, ludziach, kulturze ...  

UP: Pierwsza edycja „tranzytu” miała już miejsce podczas tegorocznych Targów Książki w Lipsku, czy można mówić o sukcesie? Czy projekt spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem? Czego można się spodziewać w kolejnych edycjach?

MP:
Nie chcę wyjść na nieskromnego, ale wydaje mi się, że pierwsza edycja „tranzytu” była ogromnym sukcesem. Na wieczory autorskie i dyskusje przychodziło wielu ludzi, którzy okazywali duże zainteresowanie. Byliśmy tym szczerze zaskoczeni. Teraz nie możemy jednak spocząć na laurach. Jeśli chodzi o dwa kolejne lata, nie chcę jeszcze zbyt wiele zdradzać, ale na pewno wymyślimy coś nowego, by podtrzymać zainteresowanie i nawiązać jeszcze więcej, jeszcze ściślejszych kontaktów. Chodzi o to, by rozwijać program w dialogu z przyjaciółmi i partnerami ze wspomnianych krajów, poruszając przy tym nowe kwestie, angażując nowe osoby. To otwarty proces, a prace nad programem na przyszły rok rozpoczęliśmy zaraz po Targach Książki w Lipsku w 2012 roku. "Tranzyt" to niełatwe, ale i niezwykle intrygujące zadanie ...

  

[tłumaczenie: Paweł Zarychta]

Do góry
Drukuj
Mail

Pieczek Urszula [autor]

Urszula Pieczek (1986, Polska) – lubaczowianka z pochodzenia, krakowianka z wyboru. Absolwentka ukrainistyki i polonistyki UJ, obecnie doktorantka na Wydziale Polonistyki UJ. Redaktorka miesięcznika Znak. Współtworzy Pracownię Pytań Krytycznych UJ. Tłumaczy z języka ukraińskiego, zajmuje się dyskursem tożsamościowym i udaje, że nie czyta poezji.