Wyniki obserwacji jednoznacznie wskazują,
że modlitwy istotność w wielu przypadkach
przyjmuje wartości znikome, bo oto co wiadomo:
mimo że niebo rozpościera taki sam strach każdemu
to tylko arytmetyka przydziela do zbioru płynów ustrojowych
i może być to wino, albo morfina.
W standardowym odchyleniu
wujkowie na małe księżniczki patrzą,
kot liże łapę,
i sarny konają na poboczu,
skulone w ciemnych dolinach wykresu rozkładu normlanego.
Rozumiesz, zdarza się.
Czasem muchy pasują do fraków, czasem muchy nie schodzą
z twarzy.
W średniej istnieje zdarzenie, że pewnej grupie, jeszcze
nienarodzonej grzeją piekło,
bo każdy oddech, lot żurawia czy srebrne ławice sardynek
uwięzione są w nawiasie prawdopodobieństwa,
nawet teraz, ta ściekająca wilgoć z gałęzi lipy, wołająca o modlitwę,
o cud zastygnięcia woła,
lecz i ona ostatecznie znika,
więc modlić się o cud nie trzeba
o zatrzymanie tej kropli, nie trzeba
nie trzeba
Wiersz pochodzi z tomu „Atomy”, Wydawnictwo „Zeszyty Poetyckie, Gniezno 2014.