Pamięć jest tajemnicą zbawienia
Baal Schem Tov
Odniosłam wrażenie, że Eichmann to błazen. Podczas czytania tych 3600 stron protokołu, a przeczytałam je bardzo uważnie, śmiałam się bardzo często. I to głośno.
Hannah Arendt w rozmowie z Güntherem Gausem
POSTACI
Emmy Göring
(Doktor Bösl, dentysta)
MIEJSCE
Poczekalnia
Gabinet dentystyczny
CZAS
Lata siedemdziesiąte lub teraz
Część I
W poczekalni, słychać borowanie.
EMMY
Jestem słodka! Nie tylko z zasady. O nie, słodka jestem bez przesady.
Absolutnie słodka! Absolutnie słodka! Absolutnie słodka! Nałóg wyssałam z mlekiem matki już. Z nasieniem ojca wręcz. Mój ojciec był fabrykantem czekolady. Królem mlecznej czekolady! Nie ze Szwajcarii, z Hamburga jedynie.
Jego dzieła jednakże, jego zajączki, jego jajeczka, jego Emmy, wszystkie jego wyroby - słodziutkie. Słodycz najczystszej wody.
To było największe szczęście mojego życia: od najmłodszych lat jajka wielkanocne z czekolady w szalonych ilościach, zajączków wielkanocnych, ile dusza zapragnie, miesiąc za miesiącem.
Nigdy nie wiedziałam, KIEDY jest Wielkanoc. Długo nie wiedziałam nawet, CO to jest Wielkanoc. Ciągle tylko śniło mi się, że pływam w czekoladzie. Że całkiem nago kąpię się w gorącej, płynnej czekoladzie!
A kiedy w Weimarze pierwszy raz zobaczyłam mojego Hermanna i führera…
To było w kawiarni hotelu Elefant. Na zewnątrz w świetle pochodni przed führerem i przed Hermannem maszeruje nieprzerwanie trzydzieści kolumn SA.
I w pierwszej chwili – własnym oczom nie wierzę – mam wrażenie, że to tłumy czekoladowych
Chichocze zawstydzona
tłumy czekoladowych zajączków wielkanocnych, które maszerują specjalnie dla mnie…
Borowanie
Coś takiego – nie! Coś takiego – nie!
To jednak jest coś - führer w kolorze czekolady. Hermann też w kolorze czekolady i w mundurze tak potwornie elegancki, ale tak potwornie elegancki w tym mundurze! I jakoś tak - Hermann miał w sobie więcej tego czegoś, więcej niż führer! Chciałam koniecznie, koniecznie, koniecznie mieć takiego słodkiego, słodkiego, słodkiego męża!
Ojciec sczytywał z mych ust każde życzenie w naszej fabryce czekolady. Jedynie moje życzenie, aby zostać aktorką doprowadziło go do białej gorączki.
Głosem ojca:
,,Zostań dobrą żoną dla dobrego mężczyzny, a jego dzieciom bądź tak dobrą matką jak dla mnie jest nią twoja, Emmy!’’
I podarował mi zająca wielkanocnego wielkości mężczyzny. Ze złości zjadłam całego w jeden wieczór, a ustami pełnymi czekolady przegadałam
cały tekst Gretchen bez żadnej podpowiedzi.
Ani jednej pauzy! To był monolog w więzieniu:
,,Matka niecnota,
Zabiła mnie!
Ojca sromota
Zhańbiła mnie!”
I w tym miejscu poczułam dziurę w zębie mądrości. Moja matka, ta niecnota…
W rzeczywistości kochałam moją matkę nad życie. To ona wpisała mi motto życiowe do książeczki z wierszami. Całe życie się go trzymałam, w najmroczniejszych okresach mojego życia powtarzałam sobie w duchu:
Bądź jak zegar słoneczny, odliczaj tylko pogodne godziny.
W każde urodziny matki kładłam jej na grobie ulubione kwiaty - fiołki i mimozy.
Pewnego razu, to była wizyta państwowa u włoskiej pary królewskiej, właśnie w urodziny mojej mamy, i nie mogłam polecieć na jej grób i położyć kwiatów…
Jaka ja byłam smutna! Śmiertelnie smutna!
Włoska królowa, której opowiedziałam tę historię, na pożegnanie przyniosła z ogrodu własnoręcznie zerwane fiołki i mimozy. Boże, jak ja się wtedy wzruszyłam!
Bez reszty oddana! Bez reszty moim światem był ogród w Karinhall. Tam, gdzie na Wielkanoc kwitną przebiśniegi, złotokapy pospolite, krokusy we wszystkich kolorach tęczy i forsycje, właśnie w tym miejscu, gdzie zawsze w czerwcu, gdzie w lipcu stały w ogniu liliowe łupiny, a irysy i niezapominajki i trzykrotki i ogromny mikołajek nadmorski rozkwitały czerwonokrwiście.
A Wielkanoc, o mój ty panie Boże. Wielkanoc to była dla naszych aktorów zawsze przeogromna przyjemność - koniec marca, początek kwietnia, raz za razem czerwone, żółte, niebieskie i zielone jajeczka wielkanocne pochowane w ogrodzie Karinhall.
Radosne „hahaha” Hermanna z uszami zajęczymi na głowie. I ja również nosiłam zajęcze uszy nad wtedy jeszcze nie wyblakłymi blond kłosami splecionymi w warkocze Gretchen.
A z jego głośnej radości czerpałam swą cichą radość, że mogę sprawić tak wielką przyjemność jego jakże ukochanym aktorom, a przede wszystkim mojemu Mefisto Gustafowi Gründgensowi...
Jakby za sprawą cudu, po siwej bieli zimy nagle zza krzewów porzeczkowych błyskały kolory czerwieni i żółci i błękitu i zieleni i wśród bzów również zielenią, błękitem, żółcią i czerwienią!
A żydowskie żony naszych aktorów, często byłe już wtedy aktorki, szukały pisanek ukryte przed okiem SA i SS wśród przebiśniegów, krokusów, bazi i za krzewami porzeczek w Karinhall. Albo wśród bzu.
Słychać borowanie.
Odkąd wojna się skończyła wszystko, wszystko jest inaczej
Śpiewa:
Die Männer sind alle Verbrecher,
Ihr Herz ist ein kohlschwarzes Loch...
Żądza słodyczy... Żądza słodyczy to też przekleństwo. Moje zęby to czarne dziury! Przekręcały mi w ustach dosłownie każde słowo! Kiedy tylko ktoś zobaczył je z bliska. Zatem z zamierzchłych czasów został mi tylko ząb mądrości. I w moich ustach nagle coś zaczęło - nie, nie, nie! Na nieszczęście nagle zaczęło mówić, a właściwie śpiewać!
Słyszycie? Słyszycie? Słyszycie?
Cisza.
Z początku straciłam wręcz wiarę we własny rozum. Koncetrowałam się, koncentrowałam się, koncentrowałam się.
Emmy, opamiętaj się! Emmy, opamiętaj się! Emmy, opamiętaj się! słyszałam Hermanna, który od śmierci przemawiał we mnie całej. Poza ustami.
Jak do tej pory już trzeci psychiatra z kolei, taka długowłosa niezdara, postradał zmysły z mojego powodu. I z powodu mojej historii. Że słyszę głosy w mojej głowie, które z mojej głowy NIE pochodzą.
Moja jedyna myśl to: koncentracja, koncentracja, koncentracja.
Nie znajduję spokoju już nawet w moim kąciku wypoczynkowym. Nawet we śnie nie!
O mały włos doprowadziłoby mnie to do obłędu!
Tak, gdybym słyszała złote słowa, gdybym z ust moich usłyszała głos Hermanna. Uwierzyłabym w dar niebios! Mowę by mi odebrało ze wzruszenia.
Marzenie ściętej głowy! Nic tylko bezdennie niesłuszne poglądy z powiewem lewicowym!
I ciągle ta muzyka pop! Na wskroś rozwiązła! Wprost odrażająca! I tak odrażająco wprost! Niesłychane!
I tak wybrałam się do trzech psychiatrów po kolei. Bez najmniejszego skutku. Głosy, muzyka - wszystko zrobiło się jeszcze głośniejsze!
Słyszycie? Słyszycie?
A ostatni, wobec mej niezłomnej wierności poglądom, w głębi duszy swej na śmierć urażony psychiatra, który dał się kiedyś nabrać na fałszywe bajeczki o zbrodniach nazistowskich, oczywiście całkowicie bezkrytyczny człowiek, ze słowami "Umywam ręce, jeśli chodzi o pani przypadek, Frau Göring" rzucił ręcznikiem z otwartego okna swego gabinetu na szóstym piętrze.
I popatrz no tylko – ręcznik akurat tak fatalnie spadł na kask kościelnemu z mariackiego, który na motorowerze jechał na majowe, że ten na oślep wjechał w ciężarówkę na czerwonym świetle...
Kościelnemu, Bogu niech będą dzięki, stało sie tyle co nic. Kościelny jeszcze tego samego dnia dziękował podobno na majowym swemu stwórcy za to, że nie musi go jeszcze dziś oglądać. Twarzą w twarz, że tak powiem.
Przy czym kierowca ciężarówki miał zawał, na skutek którego zmarł jeszcze na tym właśnie skrzyżowaniu.
1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12,13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24,
25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32.
"O gdybym była ptaszyną!" I z tymi wersami na ustach, obudziłam się niczym z transu i byłam Gretchen w Berlinie! Mefisto - Gustaf Gründgens.
Z Gustafem Gründgensem na jednej scenie! I myśl jedna - Hermann w loży honorowej!
Głosem Gretchen:
"Gdy na cię patrzę, nie wiem, co za siła,
Woli twej, luby, całkiem mnie poddaje;
Jużem dla ciebie tyle uczyniła,
Że mi już prawie nic nie pozostaje. "
Naśladuje poprzez zmianę głosu i postawy Gründgensa jako Mefistofelesa: "Lekcja skończona?"
Ty byłeś moim Mefistofelesem! Gu-, Gu-, Gusti! W teatrze, Gusti! Tylko w teatrze!
Wy przecież zawsze, kiedy zażeraliście się narkotykami, byliście jak dwoje małych, słodkich chłopaczków! Bawiliście się kolejką Hermanna w Karinhall!
Godzinami! A ja przynosiłam wam zabójcze porcje budyniu czekoladowego z gruszkami nadziewanymi borówkami, które zrywałam własnoręcznie dla Hermanna w Schorfheide!
Ach, ja po prostu nie potrafiłam być surowa dla Hermanna! Ale on też potrafił zabrać się za kobietę! Po narkotykach był dla mnie zawsze bardzo, bardzo, bardzo czuły! Wyręczał mnie we wszystkim. Dosłownie we wszystkim!
Były takie dni, kiedy nie wolno mi było nawet kiwnąć palcem!
Hermann przynosił mi na przykład śniadanie do łóżka: konfitura z jeżyn i czekoladki i kawa naturalna z dwoma kostkami cukru i trzema łyżeczkami mleka prosto od krowy, a potem…
Słychać amalgamat z zęba mądrości: dominuje nurt Good Vibrations, słyszalny niejako z ust Emmy
No mi przecież nic nie wolno było robić - Hermann mył mi twarz, ramiona i moją... i i i... Po prostu wszystko, nawet te najintymniejsze, tak najintymniejsze z intymnych miejsc! Pewnego razu, wyobraź sobie, polewał mnie strumieniami wody, Gustaf! A ja nie miałam na sobie ani skrawka odzieży!
33, 34, 35, 36, 37, 38...
Z Hermannem pod szpalerem szpad! Z Hermannem pod szpalerem szpad generalicji przed katedrą. Z Hermannem w burzy fleszów brukowej prasy całej Europy. Wreszcie z Hermannem przed ołtarzem w obliczu Najświętszego. Nasze głowy pochylone, ich odbicie w złocie tabernakulum. Na mojej głowie diadem z diamentów błyszczących rubinową czerwienią...
A jak mądrze Hermann kroił tort, nóż ręka w rękę ze mną. Ale to on, ze wzrokiem skierowanym na führera, przewodził.
Zrozumiałam w takcie na trzy czwarte weselnego walca. To jest pan Hermanna, a Hermann to mój mąż.
I przeniosłam to, co odczuwałam do Hermanna, z pełnym szacunkiem również na führera.
I wydaje mi się, że führer szepnął mi do ucha, kiedy tańczyliśmy polkę: Niechże pani poprowadzi, droga Emmy! Niech mnie pani poprowadzi choć ten jeden raz w życiu, to jest prezent ślubny dla pani od führera!
A potem, kiedy piłam toast z führerem, szampan tak wspaniale sie perlił i mój kieliszek brzęczał tak głośno, że myślałam, że pęknie na tysiąc kawałków!
Ale nie... Nie. Nie. Führer wiedział co do joty, jak daleko może się posunąć... W ogóle jego włosy naznaczone poetycką pogodą ducha! Takie czyste, takie niemieckie. Oczy lodowato szare... Nie mówiąc już o jego głosie!
Znałam go jeszcze z Weimaru, gdzie grałam jako pierwsza amantka w tamtejszym teatrze... W Berlinie, jeszcze upojona sukcesem roli Małgorzaty, już szykowałam się do zagrania Lady Macbeth:
"List twój mnie uniósł ponad teraźniejszość
Mą nieświadomą, dając w mgnieniu oka
Przewidzieć przyszłość...
Słońce nie ujrzy tego ranka!
Twarz twoja, panie, jest jak księga, z której
Człowiek przedziwne odczytuje rzeczy
By czas oszukać, przybierz wygląd taki,
Jaki narzuca czas: przy powitaniu
Niech okazują serdeczność twe oczy,
Dłonie i język. Wydaj się patrzącym
Jak kwiat niewinny..."
Lecz w prawdziwym życiu - Hermann zbeształ mnie w szczytowym punkcie mojej kariery – w dodatku w chwili najbliższej sercu, najbliższej sercu intymności i zaordynował: koniec z teatrem! Na pierwszym miejscu jestem ja!
Oczywiście, że jesteś na pierwszym miejscu, serce ty moje, mój Hermannie. A dalej... A dalej długo nikt... Wieczność całą nie ma nikogo dla twojej Emmy! A dopiero potem jest führer!
Płacze.
Tłumaczenie: Iwona Nowacka