WYDAWCA: STOWARZYSZENIE WILLA DECJUSZA & INSTYTUT KULTURY WILLA DECJUSZA
AAA
PL DE UA
Folkhorod i Enej



16 listopada w sklepach pojawiła się najnowsza płyta zespołu ENEJ pt. FOLKHOROD. W dniu premiery  na temat nowej płyty polsko-ukraińskiego zespołu,  planów na przyszłość oraz niespodzianek dla fanów rozmawiamy z Kubą „Czaplayem” Czaplejewiczem – puzonistą zespołu.

Tomasz Kobylański: 16 listopada ukazała się najnowsza płyta zespołu ENEJ pt. FOLKHOROD. Jak mówicie, płyta jest utrzymana w stylistyce Waszych najpopularniejszych przebojów takich jak doskonale znane „Radio Hello”. Krążek ma pokazać że życie nie musi być tylko gorzkie, a powinno mieć, przede wszystkim, słodki smak. Czym jeszcze ENEJ zaskakuje na swojej płycie?
 
Kuba „Czaplay” Czaplejewicz : Płyta pozostaje w stylistyce i klimacie prezentowanym w poprzednich nagraniach i na poprzednich krążkach. Oczywiście,  jest pewien progres, poszliśmy do przodu zarówno muzycznie, jak i tekstowo. Jednak nie przestawiliśmy się o 180 stopni. Czym zaskoczymy na płycie? Na pewno licznymi gościnnymi występami różnych muzyków. Jako eksperyment połączyliśmy siły i nagraliśmy z wokalistami zespołu AFROMENTAL wspólny numer. Na FOLKHOROD znalazło się również wielu instrumentalistów, naszych starych przyjaciół. Zobaczymy jak to przypadnie do gustu słuchaczom. 

„Skrzydlate ręce” okazały się Superpremierą tegorocznego Festiwalu w Opolu, z kolei na Eska Music Awards zgarnęliście kolejne dwie statuetki dla Zespołu Roku oraz statuetkę Hit Roku (dla długo utrzymujących się na szczytach list przebojów „Skrzydlatych rąk”). Po sukcesie zespołu w 2011 roku w „Must Be the Music” nie tracicie rozpędu. Rok 2012 był dla zespołu ENEJ chyba jeszcze lepszy?

Zgadza się, to rok wielu nagród i wielu sukcesów zespołu. Oprócz wszystkich pięknych statuetek, udało nam się zagrać bardzo dużą liczbę koncertów w całej Polsce. Dotarliśmy do prawie każdego zakątka w tym kraju i mamy nadzieje, że jeśli nie nagraniami radiowymi, to koncertami live przekonaliśmy do siebie tych, którzy nie do końca wierzyli w to, że uda się coś osiągnąć. 

Czy w zbliżającym się 2013 roku planujecie dla swoich fanów jakieś kolejne niespodzianki? 

W roku 2012 taką niespodzianką można nazwać płytę. W nadchodzącym roku szykujemy małą niespodziankę dla tych sympatyków zespołu ENEJ, którzy uważnie śledzą każdy nasz krok. Mianowicie w styczniu organizujemy już drugi zlot fanów w Olsztynie. Rok temu ta impreza wypadła znakomicie. Przyjechało wiele osób z całego kraju, dzieci z rodzicami, młodzież, studenci a także dorośli. A co do innych niespodzianek to nie będziemy ich zdradzać w tej chwili. Niech niespodzianki pozostaną nadal niespodziankami.

Nazwa Waszego zespołu pochodzi od Eneja – głównego bohatera „Eneidy” Iwana Kotlarewskiego, który wprowadził żywy język ludowy do literatury ukraińskiej. Niemal wszyscy macie korzenie ukraińskie. Czy między sobą porozumiewacie się w języku naszych wschodnich sąsiadów?

Między sobą rozmawiamy po polsku. Nie każdy z nas włada sprawnie językiem ukraińskim, choć staramy się go uczyć. W busie podczas podróży na koncert panuje więc język polski. Jednak kiedy do basisty „Mynia” [Mirosława Ortyńskiego – przyp. red.] zadzwoni ktoś z rodziny, od razu przechodzi płynnie na język ukraiński. Mirek urodził się we Lwowie, a gdy miał 3 lata jego rodzice przeprowadzili się do Polski, ale w jego domu nadal rozmawia się po ukraińsku.

Często bywacie na Ukrainie? Wśród moich lwowskich znajomych Wasza twórczość jest bardzo dobrze znana. A Wy sami czy często tam koncertujecie, a być może zostaliście docenieni na jakichś ukraińskich festiwalach lub zawojowanie ich macie dopiero w planach?

Niestety na Ukrainie udało się nam zagrać tylko raz. We wrześniu byliśmy na koncercie we Lwowie. Dochodzą nas słuchy zza wschodniej granicy, że powoli pojawiamy się na listach radiowych, jednak nie jest to jeszcze nic poważnego. Mamy nadzieje, że wkrótce się to zmieni i cieszy nas wiadomość, że nasza twórczość jest tam kojarzona. 

Być może Wasza twórczość będzie tam bardziej kojarzona z powodu nowej piosenki pt. „United”, którą nagraliście razem z chłopakami z AFROMENTAL, a która mówi o „zjednoczeniu” Polski i Ukrainy.

Być może, jednakże tekstu „United” nie należy traktować dosłownie, lecz w przenośni. W ukraińskiej części „Lolek” [Piotrek Sołoducha – wokalista i lider zespołu – przyp. red.] śpiewa o płaczu Matki Ziemi nad losem swych dzieci, które się rozłączyły i oddaliły się od siebie. Tu symbolicznie role dzieci przypisujemy Polsce i Ukrainie. Jednak czas rozłąki nie trwa wiecznie, bo los zmienia się na prośbę, a właściwie na życzenie Matki. Prosi ona niebo o spadającą gwiazdę, która spełni jej marzenie o jedności swoich dzieci. I tak też się staje. Nasi przyjaciele z AFROMENTAL również w „swoich” zwrotkach mówią o braterstwie i sile jaka z niego wynika i mobilizuje do walki o wspólny cel. Stąd nazwa piosenki „United”- zjednoczony.

Na płycie pojawia się także jeden akcent ukraiński. W jednym z utworów gościnnie zagrał z Wami Iwan Lenio – długoletni akordeonista popularnego ukraińskiego zespołu HAYDAMAKY, a obecnie lider zespołu KOZAK SYSTEM. 

To prawda. W kawałku „Oj pishov ja v Dunay” zagraliśmy razem z Iwanem, a z KOZAK SYSTEM planujemy w niedalekiej przyszłości nawiązać bliższą współpracę i zagrać wspólny koncert. Jednak póki co to jedynie plany, które jednak mam nadzieję, że dojdą do skutku.

Powiedz jeszcze, czy koncertujecie w innych zakątkach Europy?

Jeżeli chodzi o koncertowanie w innych krajach, to powoli lista się powiększa. Byliśmy już w Czechach, w Londynie, wkrótce jedziemy na koncert do Brukseli, a na początku 2013 roku ponownie do Londynu. 

Wróćmy do Ukrainy – czy często tam bywacie jako turyści? Który jej zakątek najbardziej Was zauroczył?

Każdy z nas chyba był chociaż raz rekreacyjnie na Ukrainie. Niestety zwiedziliśmy tylko Lwów, a to z racji bliskości polskiej granicy. Może kiedyś uda się wybrać w dalszą podróż. Chyba każdy marzy o wypadzie w inne zakątki – do Odessy czy na Krym. 
Do góry
Drukuj
Mail