FERDYNAND CHEVALIER DE RESPALDIZA
Andrew Sozański z Ottawy dotrzymał słowa i w żółtej kopercie przysłał mi wspomnienia o swojej rodzinie, drzewo genealogiczne, akt zgonu Matyldy Respaldizy, z podpisem prawnika Karola Bocheńskiego z Krakowa, datowany na 1948 rok. A również raport dowództwa pułku ułanów z 23 sierpnia 1918 roku w sprawie odznaczenia podpułkownika Ferdynanda Respaldizy, który jako „naczelnik referatu aprowizacyjnego w trudnych warunkach wykazał nieugięty upór oraz nadzwyczajną inicjatywę i przez całkowite oddanie się swoim obowiązkom wniósł wielki wkład w podniesienie ekonomicznej efektywności prowincji z punktu widzenia interesów państwa i zaspokojenia potrzeb wojska. Ten nadzwyczajny oficer zasługuje na najwyższe odznaczenie”. Nie wiadomo, czy ktoś jeszcze na ten wniosek zdołał zareagować. W październiku-listopadzie 1918 roku Austro-Węgry się rozpadną. Andrew wraz z tymi papierami przysłał mi także pożółkłe zdjęcie, przedstawiające muła zaprzężonego do metalowego czerpaka na wielkich metalowych kołach i jakąś budowlę, obrośniętą roślinnością. Muł w połowie zasłania chłopca w kaszkiecie. Na odwrocie zdjęcia czyjaś ręka napisała słowo Bazar.
Gdy wyobrażałem sobie Bazar z początku lat 20. czy nawet 30., zawsze brakowało mi jakiegoś wizualnego komponentu, nie po prostu komponentu pochodzącego z mojej wyobraźni, a czegoś historycznie i rzeczowo prawdziwego, z tamtego czasu czy tamtej epoki. Piętnaście fotografii datowanych na 1925 rok, które po zeskanowaniu przesłał mi Andrew Sozański, po prostu odsłoniło mi widzialne obrazy pańskiego majątku, rodziny Respaldizów, ich psa Sfinksa.
W latach 20. Ferdynand Respaldiza, przynajmniej, jeśli opierać się na zdjęciach, z oliwkowym spojrzeniem hiszpańskich oczu, z wąsami jak przystało kawalerzyście, wyglądał na zadbanego. Ubrany w nieskazitelny ciemny garnitur w jodełkę, w nieodmiennych bryczesach, pod muszką, biała koszula z mankietami na spinki. Subtelne maniery, światowy kawaler, pod sześćdziesiątkę. Na innym zdjęciu Ferdynand i Matylda siedzą w miękkich fotelach, nad nimi obraz w złoconej ramie, jakiś żaglowiec. Ferdynand pod krawatem, tym razem ciemny garnitur w białe prążki, Matylda w jedwabnej sukience, z narzuconym na lewe ramię futrzanym płaszczem, w lewej ręce trzyma papierosa, Ferdynand patrzy obok aparatu, jakoś na ukos, a Matylda prosto w obiektyw, kokietuje go, jakby się do niego przymila. Respaldizowie albo wybierają się gdzieś z wizytą, albo skądś wrócili, może nawet z Zaleszczyków Małych, w których mieszkała najstarsza siostra Matyldy Ewa wraz z mężem hrabią Felicjanem Korytowskim herbu Mora i z synem Erazmem. Korytowscy władali wielkimi majątkami, które ich syn Erazm, po śmierci ojca, roztrwoni we Lwowie na dziwki i zabawy. A po wojnie w Wielkiej Brytanii będzie pracował, jak pisze Andrzej Sozański, na słupach telefonicznych.
Pułkownik polskiej kawalerii Ferdynand Chevalier de Respaldiza każdego roku wczesną wiosną stawał w największym oknie swego domu, otoczonego parkiem i ogrodem i patrzył, jak lokaj Antoch i fornal Michał strzelają na jego polecenie do wron. Najbardziej Ferdynand w tych stronach nie lubił wron. Tu, we Wschodniej Galicji, w marcu – przenikliwe wiatry chwiały budynkiem i Ferdynandem, a zlizany przez te wiatry śnieg, zdawało się, przymarzł na wieki do tej ziemi. Na początku marca wrony wyprawiały swoje wronie wesela, budowały gniazda w koronach parkowych drzew, nie zważając na Ferdynanda w oknie i nawet na Antocha i Michała z rusznicami w pogotowiu. Antoch, lokaj Ferdynanda, w żadnym wojsku nigdy nie służył, więc rusznicę trzymał jak wazę do zupy, lekko, bojaźliwie.
Jako zawodowy wojskowy Ferdynand to widział. Fornal Michał, dawny ułan stacjonującego w Sadgorze ósmego pułku ułanów, strącał z drzew ptaki, które spadały po celnych strzałach, plamiąc krwią cienki już marcowy śnieg. Antoch po pewnym czasie znikł z pola widzeniaFerdynanda, a Michał jeszcze zbierał zabite wrony i zakopywał je w zmarzniętej ziemi przy końcu ogrodu.
Ferdynand widział też, jak chmary wron, spłoszone strzałami, przelatywały za Dżurynkę i znikały w szarych śniegowych chmurach.
Po tym, jak Michał zakopał martwe wrony, Ferdynand odchodził od okna. Starszy fornal wracał do swoich stajni, w najważniejszej z których trzymano dwanaście par koni czystej krwi, którymi Ferdynand wyjeżdżał w swe podróże poza granice Bazaru.
Michał zawsze zaprzęgał po dwie pary, dobierając kasztanowe do kasztanowych, a kare do karych.
Na zdjęciu z 1925 roku Ferdynand w kraciastych angielskich bryczesach szczelnie przylegających do podudzi, w błyszczących butach, ze szpicrutą, pod muszką, w czarnym kaszkiecie na głowie, obok niego Matylda. Oboje siedzą w plecionych fotelach na werandzie domu, a ich gość prosto na schodach. Matylda z parasolką. Drewniana czterokołowa bryczka na dwie osoby, zaprzężona w szarego jabłkowitego źrebca. W bryczce umościły się dwie panienki, też z parasolkami i ubrane tak, jak na późną jesień lub wczesną wiosnę. Widać, że Respaldizowie i gość o czymś mówią z panienkami, w których zarysach można się domyśleć Blanki Respaldizy, córki gospodarzy folwarku i być może LuliKoziebrodzkiej. Bryczka za chwilę wyjedzie i Respaldizowie wraz z gościem zaczną obiad.
Respaldizowie pobrali się w 1907 roku. Ferdynand, który nosił tytuł markiza i Matylda Bogucka z Czarnokońców Wielkich, która wniosła mu w posagu dwa folwarki we wsi Bazar w powiecie czortkowskim: Bazar I – górny folwark i Bazar II – dolny. Osiedli się w Bazarze, a potem sam stanie się bazarską ziemią, Matylda Bogucka pochodziła z rodziny Władysława Boguckiego, który był żonaty z Marianną Wolańską. Matylda miała jednego brata – Aleksandra i dwie siostry: Ewę i Marię. Ewa poślubiła Felicjana hrabiego Korytowskiego herbu Mora i mieszkała w majątku w Zaleszczykach Małych. Maria zaś była hrabiną Koziebrodzką, Aleksander nigdy się nie ożenił. Boguccy byli wielkimi posiadaczami ziemskimi, szlachtą zakorzenioną w Wschodniej Galicji od dawna.
Ferdynand nigdy nie był w Hiszpanii, kraju, gdzie zima jest ciepła i miękka jak miąższ pomarańczy, bo on, syn kapitana austriackiego wojska, przyszedł na ten świat już jako prawowity obywatel Austro-Węgier. W rejestrach absolwentów Wojskowej Akademii Marii Teresy w Wiener Neustadt (Die Theresianische Militär-akademie zu Wiener-Neustadt) zapisano, że Ferdynand Chevalier de Respaldiza urodził się 22 lipca 1871 roku w Linzu, że w 1888 roku zakończył naukę w szkole wojskowej Millitar Oberrealschulle zu Machrisch-Wiesskierche. Służbę wojskową zaczął w stopniu porucznika w 13.Czeskim Pułku Dragonów księcia Eugena Sawojskiego 18 sierpnia 1891 roku. Kawaleria Austro-Węgier dzieliła się na dragonów, ułanów i huzarów, w dragonach służyli Niemcy i Czesi, w ułanach Niemcy i Słowianie, zwłaszcza Ukraińcy czy Polacy, Chorwaci, Słoweńcy, a w huzarach wyłącznie Węgrzy. Pułki te przemieszczały się zgodnie z doktryną wojskową imperium, a oficerowie zmieniali miejsca swojej służby. Być może dzisiaj trudno ustalić wszystkie przeprowadzki Ferdynanda Respaldizy.
Najbardziej wiarogodne dane zawierają archiwa austriackiego wojska i ówczesna prasa, która szczegółowo informowała czytelników o różnych wydarzeniach w kraju i na świecie. Gazeta „Dziennik Polski” w 1904 roku podaje listy gości miasta Lwowa, co w tym czasie było często spotykaną praktyką. W grudniu tego roku wśród innych znaczących gości miasta pojawił się i Ferdynand Respaldiza z Żółkwi, który zatrzymał się w Hotelu „George”. W Żółkwi stacjonował wtedy 15. Pułk Dragonów arcyksięcia Józefa. Co mógł robić w grudniu, niedługo przed Bożym Narodzeniem młody oficer? We Lwowie było się czym zajmować. Zresztą we Lwowie zawsze jest co robić. A już w 1905 „Gazeta Lwowska” publikuje wykaz oficerów awansowanych na wyższe stopnie, Ferdynand de Respaldiza zostaje rotmistrzem kawalerii I klasy. W tym samym numerze znajduje się wielki reportaż o obchodach 100 rocznicy śmierci Friedricha Schillera, informujący, że w Wiedniu świętowało ją sześćdziesiąt tysięcy dzieci, szczegółowy reportaż o wojnie rosyjsko-japońskiej, zapowiedź kontynuacji powieści Władysława Reymonta Chłopi, reklama organizowanych przez firmę Norddeutscher Lloyd podróży do USA, Kanady. Brazylii. Australii, Japonii i Chin. Ogłoszenie, że zagraniczne gazety „Figaro”, „Daily Chronicle”, „Frankfurter Zeitung”, і„Nowoje Wremja” można zamówić w pasażu Hausmana. Gorki i D’Annunzio w repertuarze lwowskich teatrów, kursy walut i papierów wartościowych, informacja o akcie wandalizmu wobec pomnika Adama Mickiewicza i reklama domowych klozetów.
Pułk Ferdynanda przebywał w prowincjonalnym Czortkowie, gdzie od czasu do czasu organizowano jakieś rozrywki dla oficerów, zjeżdżali się miejscowi właściciele folwarków, schodzili miejscy urzędnicy. Polskie szlacheckie rody pod austriacką koroną nie ruszały się z obsiadłych przez siebie galicyjskich miejsc, dlatego spotkanie austriackiego oficera z polską szlachcianką to był normalny przypadek.
Przed pierwszą wojną światową w 1913 roku – w tejże „Gazecie Lwowskiej” zapowiedziano sprawę sądową Ferdynanda i Matyldy Respaldizów, którzy, jak donosiła gazeta, winni byli bankowi 4488 koron, a w sądzie miał ich reprezentować, jak zaznaczała gazeta, Solomon Wittlin. Takie ogłoszenia o sądowej wyprzedaży majątku często drukowała ówczesna prasa. Podobnie jak informowała o sprawach sądowych, dotyczących najróżniejszych życiowych zdarzeń czy awantur.
Pierwsza wojna światowa od 1914 do 1917 roku zapisana jest w służbowej karierze Ferdynanda mniej więcej tak: „Od 1.8.1914 do 24.1.1915 w sztabie bądź w innych organach Komendy Wojskowej Lemberga, a od 25.1.1915 do 16.3.1917 w sztabieKorpusu Hofmanna (XXV Korpusu). Od 20.3.1917 w Komendzie Połączonych Agend Rolniczych jako szef wydziału aprowizacyjnego”. Oczywiście, oficerskie doświadczenie, które zdobył w austriackich sztabach wojskowych, przydało się i nowemu państwu, Drugiej Rzeczypospolitej, w 1918 roku podpułkownik Ferdynand Respaldiza działa w nowo powstającej Komendzie Rolniczej we Wschodniej Galicji do spraw organizacji i wdrożenia „orki motorowej”. Właśnie przed nim postawiono zadanie modernizacji rolnictwa Wschodniej Galicji i polepszenia stosunków z Czechami i Węgrami.
W czasie wojny ukraińsko-polskiej pułkownik Respaldiza w czerwcu 1919 roku raportuje do Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, że na terenach południowego Pokucia siły ukraińskie liczą około 8 000 żołnierzy. To naturalne, że austriacki oficer, który poślubił polską szlachciankę, za którą otrzymał niemały posag, stoi po stronie Rzeczypospolitej i jej politycznych i wojskowych interesów. W 1919 pułkownik Respaldiza przechodzi do służby dyplomatycznej, nowa ojczyzna Respaldizy w czasach odrodzenia swej państwowości wykorzystuje całe jego wojskowe doświadczenie i mianuje go attaché wojskowym najpierw w Bukareszcie, a następnie w Sztokholmie.
W latach 20. Ferdynand ostatecznie osiada w Bazarze, poświęcając się gospodarstwu i życiu rodzinnemu.
W 1939 roku Respaldizowie nigdzie nie wyjechali, choć gazety, które prenumerowali, pełne były przeczuć wojny, jednak krótkiej i zwycięskiej dla Rzeczypospolitej. Nawet we Lwowie, w którym posiadali willę, jeszcze w pierwsze wrześniowe dni, kiedy Niemcy już atakowali Gdańsk i zachodnie granice Polski, odbywały się Targi Wschodnie, a brytyjski konsul z balkonu Ratusza zapewniał lwowian, że Anglia wypełni swe sojusznicze zobowiązania względem Polski. W Bazarze, w majątku Respaldizów, oczywiście, postawiono na opatrzność, bo Matylda, żona Ferdynanda, nie mogła sobie pozwolić na wyjazd dokądkolwiek ze sparaliżowanym siedemdziesięcioletnim mężem. O przyczynie choroby Ferdynanda, która ścięła z nóg zawodowego austriackiego dragona i polskiego attaché wojskowego, który przetrwał pierwszą wojnę światową i kolejne wojny 1919 i 1920 roku, mogliby poinformować lekarze, którzy leczyli skazanego na bezwład Ferdynanda, ale tego już się nie odtworzy. Pod Kijowem jeszcze żyje siostra mojego dziadka Maria.
Poprosiłem, żeby spisali jej wspomnienia o Bazarze lat 30. i o Respaldizach. Ze słów dziadkowej siostry, które powtórzył Mychajło Kardynał, jej ojciec, a mój pradziadek, pewnego razu na folwarku zjawili się Cyganie. Było ich wielu. Skąd przyjechali i czemu właśnie do Respaldizów – nikt nie pamięta. Cyganie stali taborem. Następnego dnia do Ferdynanda przyszła stara Cyganka, zamiatając spódnicą dróżkę, która prowadziła do pańskiego budynku, z żądaniem, żeby ten nakarmił ich konie, a ich także czymś obdarował. Ferdynand się rozgniewał, rzucił w nią swoją laską i kazał przegnać ją i cały cygański tabor. Cyganie pospiesznie się zebrali, a po pewnym czasie Ferdynanda trafił paraliż. Dlatego w 1939 roku Ferdynand Respaldiza tylko bezsilnie patrzył na wszystko, co działo się w jego folwarku, nie mając żadnego wpływu na bieg zdarzeń.
BLANKA
Blanka Respaldiza urodziła się w Bazarze w 1909 roku. Jej lekkie hiszpańskie imię zupełnie nie pasowało do bazarskich pagórków i dolin. Paraski, Tekle, Hanny, Jewdokie, Marie, Jadwigi, Chaje jakoś zadomowiły się w tym zielonym powietrzu pośród chat, sklepików, cerkwi, czytelni, między pańskimi łanami i gruntami chłopskich gospodarstw, kolonią, arendami. Na górnym folwarku, w budynku z kolumnami i wielkimi oknami, ozdobionym żywopłotem i różnymi wysadzonymi kwiatami, mijało dzieciństwo Blanki. Ten masywny pański dom otaczały nasadzone sosny i owocowy ogród. Dwór był parterowy, ale szeroki, w jego architekturze zmieszały się style greckich pałaców. Centralna część – portyk z kolumnami, po dwie kolumny w rogach i dwie symetrycznie w centrum, podtrzymywały ten masywny portyk ponad trzema paradnymi drzwiami, a trzy pary okien z pilastrami również symetrycznie wydłużały budynek w obie strony. Dróżki wyłożono płytami. W domu był kucharz, służące, w samym folwarku pracowało koło 40 najmitów.
Respaldizowie byli też właścicielami willi we Lwowie przy ulicy 29 Listopada, leżącej w centralnej części miasta. Jak wspominała siostra dziadka – Blanka nie umiała usiedzieć na miejscu i często swoją bryczką, a nawet wierzchem jeździła po bazarskich okolicach. Ferdynand prosił mego pradziadka, by jego starszy syn Mykoła towarzyszył młodej Blance w tych konnych wyprawach. Ze zdjęć zrobionych w 1925 roku: Blanka pośród żywopłotu z bulterierem Sfinksem, który właśnie przeskakuje przez ten żywopłot. Blanka w białej sukience. Lato przebija nawet z pożółkłego zdjęcia, które przetrwało kawał czasu, było we Lwowie, następnie przeleżało w rodzinnym albumie Sozańskich w Ottawie, a teraz w wersji elektronicznej mam go w moim komputerze. Na innym zdjęciu Blanka w domu z Ferdynandem i oczywiście Ludwiką Koziebrodzką, swoją kuzynką i z nieodmiennym Sfinksem. Ferdynand w kraciastych spodniach, w kraciastej tweedowej marynarce i w muszce, jakiś angielski kolonialny styl. Widać jego zgięty hiszpański nos, jak szpon orła, taki sam nos ma Blanka, mniej zagięty, ale widać, że po ojcu. Wszyscy troje odbijają się w lustrze, co daje możliwość zobaczenia ich także z profilu, a także na pół obróconych i tylko Sfinks patrzy prosto w obiektyw. Imię Blanki przypadkowo znalazłem w spisie osób mieszkających w Willi Skautów w miejscowości Rabka-Słone z roku 1926. Zapisana jest tam jako Blanka Respaldiza, hr. Lozańska. Szukałem tych Lozańskich, żeby zrozumieć, czemu Blankę zapisano jako Lozańską, ale poszukiwania nic nie dały. Po prostu nastąpiła pomyłka, powinno być Sozańska, bo to Andrzej Heliodor Antoni Sozański herbu Korczak, rotmistrz 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich zostanie przyszłym mężem Blanki, ślub wezmą we Lwowie w kościele jezuitów 3 kwietnia 1932 roku. W 1933 roku młodej parze narodzi się syn, którego tak samo nazwą Andrzejem. Ze wspomnień siostry dziadka Marii – Respaldizowie nie pochwalali wyboru swej jedynej córki, rzekomo znaleźli dla niej szacowną partię, jakiegoś pana Peruckiego, ale nic z tego nie wyszło. I Matylda Respaldiza bardzo pogniewała się na Blankę. Andrzej Heliodor Antoni Sozański, zawodowy oficer Wojska Polskiego, ostatni dowódca swego pułku, brał udział w 1939 roku w bitwie nad Bzurą, w obronie Warszawy, a po kapitulacji przebywał w niewoli w niemieckim oflagu Murnau. W 1945 znalazł się w brytyjskiej strefie okupacyjnej, jakiś czas mieszkał w Wielkiej Brytanii, a stamtąd wyjechał do Kanady. Według wspomnień Andrzeja Sozańskiego, syna Blanki i Andrzeja Heliodora Antoniego, wkrótce po jego urodzeniu Blanka zachorowała na stwardnienie rozsiane. Pamięta Blankę w szpitalu przy Łyczakowskiej, dokąd prowadzili go, by odwiedził mamę. Blanka umrze we Lwowie w 1942 roku w wieku 33 lat.
[przekład: Bohdan Zadura]