WYDAWCA: STOWARZYSZENIE WILLA DECJUSZA & INSTYTUT KULTURY WILLA DECJUSZA
AAA
PL DE UA
Literackie centrum w sieci



fot. Marcin Ryczek


Z Leszkiem Onakiem, założycielem serwisu społecznościowego dla autorów i czytelników - liternet.pl, rozmawiała Małgorzata Olszewska.

Czy internet jako medium w ogóle jest potrzebny literaturze?


Odpowiem w ten sposób: jesteśmy świadkami trzeciej rewolucji technologicznej, która każe nam na nowo spojrzeć na kulturę. Wynalezienie pisma umożliwiło archiwizowanie tekstów i przekazywanie dłuższych treści na odległość, dzięki zbudowaniu prasy drukarskiej ludzie mogli rozpocząć udostępnianie literatury na masową skalę. Obecny przewrót komunikacyjno-społeczny może nawet w większym stopniu niż poprzednie zmodernizuje nasze poglądy na świat i kulturę. Internet udostępnił nowe kanały komunikacyjne: autorzy bardzo łatwo mogą trafić do swoich czytelników. Książki możemy czytać na komputerze, komórce czy e-czytnikach. Łatwość powielania tekstów zmusiła nas do zaktualizowania prawa autorskiego – tak powstały wolne licencje Creative Commons, w których twórca zrzeka się niektórych praw na rzecz odbiorców. Oni z kolei nie są już biernymi jednostkami, skazanymi na „widzimisię” autora. Przeistoczyli się w użytkowników, którzy bardzo często biorą aktywny udział w tworzeniu dzieła lub jego modyfikacji.

Ale to wciąż w dużym stopniu tradycyjna literatura, tyle że przekazywana w nietradycyjny sposób. Czy istnieją takie gatunki, które nie mogą istnieć poza siecią?


Tak, bo internet nie tylko udostępnił nowe kanały komunikacji i dystrybucji utworów literackich, ale też – a może przede wszystkim – dostarczył nowych narzędzi i sposobów ekspresji. Słowo zostało wzbogacone o obraz, dźwięk, ruch i możliwość interakcji z odbiorcą. Powstały gatunki takie jak poezja cybernetyczna, utwory hipertekstowe, twitteratura. Zaskakuje, że niewielu artystów sięga po te środki wyrazu. Wynika to z niewielkiej świadomości wagi takich utworów, które nadal są traktowane jako rodzaj eksperymentu. Ostatnich kilkanaście lat było swoistym „rozpoznaniem pola walki”, po przeżyciu tego szoku technologicznego powoli asymilujemy się w nowym otoczeniu. Przypuszczam, że teraz zacznie się okres świadomego używania zdobyczy techniki, a utwory będą w przemyślany sposób realizowały się w nowej rzeczywistości. Internet przestał być nowinką i nie chodzi już o podejście „kto pierwszy, ten lepszy”. Nieważne, kto pierwszy zacznie pisać powieść na blogu, opublikuje wiersz cybernetyczny, zremiksuje Mickiewicza czy doda do swojego utworu elementy gry komputerowej, liczy się to, kto zrobi te rzeczy w sposób ciekawy i merytoryczny.

Jaka w tym rola Fundacji Liternet?

Zajmujemy się promowaniem literatury w internecie i udostępnianiem nowych przestrzeni technologicznych dla sztuki. Zwracamy uwagę na twórców wykorzystujących w swoich utworach nowe media. Prezentujemy najnowsze zjawiska i artystów, dyskutujemy nad nowymi sposobami ekspresji, w planach mamy organizowanie warsztatów i konferencji. Przez to wszystko chcemy sprowokować do refleksji nad kierunkiem, w którym może podążyć literatura.

W których miejscach sieci można was znaleźć?


Od końca 2007 roku prowadzimy serwis redakcyjny Niedoczytania.pl, który zajmuje się szeroko pojętą niszową kulturą. Szukamy w niszy, bo uważamy, że właśnie tam są prawdziwe napięcia o charakterze kulturotwórczym. Mamy efekty – w 2009 roku Niedoczytania.pl otrzymały Papierowy Ekran za najlepszy serwis o książce i zostały uhonorowane nagrodą publiczności. Kolejny nasz projekt to serwis agregacyjny Gazetaliteracka.pl. W jednym miejscu archiwizuje on linki do nowych treści, które pojawiają się na zgłoszonych do projektu i zaakceptowanych przez redakcję blogach. Współpracuje z nami czterdziestu blogerów, wśród nich poeci, krytycy, recenzenci i dziennikarze. Wierzymy, że zestawienie tych niezależnych głosów, często bardzo spontanicznych i barwnych, może stworzyć nową jakość w polskim internecie. Jednak priorytetem jest dla nas Liternet.pl, serwis społecznosciowy dla autorów i czytelników, który ruszył w kwietniu 2010 roku.

„Liternet” to nie jest nowe pojęcie. Czy uczestniczyłeś w sesjach krytycznych na ten temat, organizowanych przez „Ha!art” prawie dziesięć lat temu?

Nie, nie uczestniczyłem w nich, jednak nawiązujemy do tej tradycji. Rzeczywiście, podczas sesji w 2001 roku został po raz pierwszy użyty termin „liternet”. Skądinąd, niewiele osób wie, że kilka lat temu pod domeną Liternet.pl istniał zupełnie inny serwis. W połowie 2004 roku w sieci pojawił się wortal, którego pomysłodawcą był szef „Ha!artu” Piotr Marecki, grafikę zaprojektowała Marta Konarzewska, a projekt wykonał Piotr Czerski w ramach pracy magisterskiej na studiach informatycznych. Miał to być serwis redakcyjny, w którym byłyby publikowane wszystkie teksty o literaturze w internecie, czyli omawiające hipertekst, poezję cybernetyczną, blogosferę, strony www i tak dalej. Po pewnym czasie serwis jednak zniknął z sieci a domenę przejęła osoba prywatna. Odzyskaliśmy ją i zbudowaliśmy na niej obecny serwis społecznościowy dla autorów i czytelników.

Powstał taki Facebook dla pisarzy?


Liternet.pl wedug internetowej typologii jest serwisem społecznościowym, jednak my nazwaliśmy go „platformą komunikacji”, bo akcent kładziemy na akt porozumiewania się, a nie na tworzenie internetowej społeczności w stylu Nasza-klasa.pl. Portal ma być przestrzenią, która autorom umożliwia udostępnianie swojej twórczości i budowanie wirtualnej wizytówki, a czytelnikom – dyskutowanie o literaturze. Nasi użytkownicy faktycznie używają określenia „Facebook dla literatury”, bo Liternet.pl ma funkcjonalności podobne do projektu Zuckerberga, jednak jest to raczej metafora niż rzeczywiste nawiązanie. Chcemy przede wszystkim dać twórcom narzędzia do publikowania swoich utworów.

Myślisz, że ci, którzy szukają dobrej literatury, sięgną akurat do sieci?


W naszym serwisie jest zarejestrowanych około 800 profili, w tym ponad 100 autorów po debiucie. Codziennie odwiedza go 2000 unikalnych użytkowników. Każdego dnia do bazy trafia około 20 nowych tekstów. Te liczby mówią same za siebie. Dzięki internetowi Polacy na nowo zaczęli czytać. Nie przerażają mnie raporty, które wskazują, że czytelnictwo spadło o 18 procent i jest najniższe od 1955 roku, bo są to badania robione na podstawie sprzedaży i dystrybucji książek papierowych. Analitycy rynku wydawniczego będą musieli zaktualizować swoje metody. W przyszłości nikt nie będzie czytał drukowanych tomików poetyckich, cała niszowa kultura przejdzie do internetu. Dlaczego? Bo daje on prawie nieograniczone możliwości promocji. Jeżeli przeciętny tomik poetycki jest wydawany w 500 egzemplarzach, a na Liternet.pl wchodzi około 2000 użytkowników dziennie, to jasne się staje, że takie serwisy są przyszłością literatury. Na naszych oczach zmienia się sposób odbioru poezji i prozy. Ludzie nie zawsze mają czas na czytanie całego tomiku czy zbioru opowiadań. W Liternet.pl mogą obserwować aktywność swojego ulubionego autora i śledzić na bieżąco jego publikacje.

Wprowadzenie literatury pod strzechy – a raczej na ekrany komputerów – było twoim głównym celem?


Przede wszystkim chodziło mi o zbudowanie strony, która wniesie do internetu nową jakość: rzeczową dyskusje, decentralizację i dekonspirację. Budujemy zespół recenzentów, którzy będą w merytoryczny sposób komentowali utwory. Serwis nie ma scentralizowanego forum, tylko sieć grup tematycznych, których założycielami i moderatorami są użytkownicy. Chcemy promować jawność jako zaprzeczenie anonimowości – nagradzać użytkowników, którzy przy rejestracji podadzą swoje prawdziwe dane. W ciągu najbliższych miesięcy ruszymy z kilkoma konkursami, w których będą mogli wziąć udział tylko ludzie z krwi i kości a nie heteronimy. Mamy już sukcesy – przyciągnęliśmy do siebie ciekawych autorów, niedawno ruszyliśmy z cyklem e-spotkań, podczas których użytkownicy mogą zadać pytania uznanym twórcom. Pierwszym gościem był Piotr Paziński – autor „Pensjonatu”, laureat „Paszportu Polityki”, redaktor naczelny pisma „Midrasz”. Rozpoczęliśmy także inicjatywę „Na tapecie”, oddajemy na cały miesiąc stronę główną jednemu grafikowi, który ma twórczo interpretować ideę liternetu. Dotychczas w przedsięwzięciu wzięli udział Łukasz Libiszewski – redaktor Niedoczytania.pl oraz Roman Bromboszcz – poeta cybernetyczny.

Od grudnia Liternet.pl rozpoczyna współpracę z pismem „Radar”, na czym ma ona polegać?

Co dwa miesiące wytypujemy jeden tekst z Liternet.pl, który zostanie opublikowany na stronie „Radaru”. Utwór zostanie opatrzony krytycznym komentarzem Macieja Topolskiego i przetłumaczony na język ukraiński oraz niemiecki. Myślę, że to ważna propozycja dla młodych autorów, którzy umieszczając swój wiersz czy opowiadanie w serwisie społecznościowym, zyskają możliwość zaistnienia na rynku międzynarodowym. Inicjatywa wpisuje się w naszą koncepcję promowania internetu jako miejsca docelowego, a nie warsztatowego. Chcemy zwalczać przyzwyczajenia autorów, którzy publikują teksty w sieci jedynie po to, by przetestować je na internautach.

Czy Liternet.pl wyróżnia się też funkcjonalnościami, jakie oferuje?

Na pewno nowością są dwa rodzaje profili: autorski i czytelniczy. Dodatkowo skonstruowaliśmy rozbudowany edytor tekstowy, który umożliwia eksperymentowanie z kształtem tekstu, tak jak na przykład robili to awangardyści. Ważną funkcjonalnością jest możliwość obserwowania aktywności wybranych użytkowników, co pozwala zaoszczędzić czas, który musielibyśmy poświecić na przeczesywanie archiwów. Jednak to nie technologia decyduje o wartości Liternet.pl. Powiedzmy sobie szczerze, obecnie każdy bardziej pozbierany programista jest w stanie postawić serwis społecznościowy. Ważniejsze jest to, co się z tym portalem robi, gdzie go promuje, do jakiej grupy docelowej chce się trafić. Poprzez takie inicjatywy jak kooperacja z pismem „Radar” chcemy zbudować prężnie działający ośrodek kulturalny, który będzie pomagał autorom w pisaniu, promował ich i rozwijał ich warsztat. Planujemy rozpocząć współpracę z wydawnictwami, pismami kulturalnymi oraz instytucjami organizującymi konkursy literackie. Mamy ambicję stworzenia takiego centralnego miejsca w internecie, od którego autorzy i czytelnicy będą rozpoczynali dzień.

Rozmawiała: Małgorzata Olszewska

Do góry
Drukuj
Mail

Olszewska Małgorzata [autor]

Małgorzata Olszewska (1976, Polska) – dziennikarka, redaktorka, wolontariuszka i współpracowniczka organizacji pozarządowych. Autorka licznych tekstów o tematyce społecznej i kulturalnej. Publikowała m.in. w „Dzienniku Polskim”, „Życiu Warszawy”, „Tygodniku Powszechnym”, Onet.pl, Interia.pl. Współpracowała jako dziennikarz i redaktor z Fundacją „Znak”, Stowarzyszeniem Interwencji Prawnej, Polską Akcją Humanitarną. Działa społecznie w Stowarzyszeniu Magurycz. Uczestniczka Letniej Szkoły Wyszehradzkiej (2004) i programu ZONA (2005) w Stowarzyszeniu Willa Decjusza. Lubi rozmawiać z ludźmi, dlatego specjalizuje się w wywiadach. Chętnie odwiedza pogranicza, zwłaszcza to polsko-ukraińskie.