WYDAWCA: STOWARZYSZENIE WILLA DECJUSZA & INSTYTUT KULTURY WILLA DECJUSZA
AAA
PL DE UA
Moja samodyscyplina
Wcześnie pojąłem, że charakter mężczyzny kształtują doświadczenia. Gdy jednak rozejrzałem się po naszym domu, zdałem sobie sprawę, że tutaj to ja raczej nie zmężnieję. Wszystko miękko wyściełane, gdzie by nie upaść, człowiek lądował na poduszce. Czubek anteny owinięty był materiałem, żeby nikt nie wykłuł sobie przez przypadek oka, w wannie leżała plastikowa mata antypoślizgowa, lodówka i zamrażarka były zawsze pełne, a zapasy wody wydawały się wręcz niewyczerpane. Gdy chorowałem wszyscy się mną troskliwie opiekowali, a gdy traciłem wiarę, partia pomagała mi znów stanąć na nogi. Całe pokolenia ponosiły ofiary, bym mógł dorastać w takich warunkach, ale ja czułem, że było mnie stać na więcej niż na taką egzystencję. Musiałem sam zadbać o swój rozwój i wyruszyć w poszukiwaniu przygody.

Pewnego dnia nadeszła wreszcie ta chwila, czekałem na nią wystarczająco długo; przyłożyłem palec do framugi i zatrzasnąłem drzwi. Ból był przeszywający, przed oczyma zobaczyłem gwiazdy, zrobiło mi się niedobrze i zemdlałem, ale nie wydałem z siebie ani jednego dźwięku. Gdy się ocknąłem, przećwiczyłem to samo na innych palcach.

Za każdym razem ten sam straszny ból – czułem, jak staję się mężczyzną. Od tej chwili nic mnie już nie łączyło z moimi przyjaciółmi, teraz byli dla mnie jedynie zwykłymi obszczymurkami. Nie było już dla mnie powrotu do ich zdrowego świata, bo przecież ja przytrzasnąłem sobie palce drzwiami i to doświadczenie miało nas dzielić już na zawsze.

Gdy mężczyzna wraca z pola walki, potrzebuje kobiety, która go kocha i opatrzy jego rany. Ja takiej nie miałem i nie chciałem  mieć – byłem samurajem, moją oblubienicą była śmierć, a bitwa naszym weselem. Poprzysiągłem sobie, że żadna inna mnie nie dotknie. Kobiety wyczuwały, że byłem dla nich obiektem tabu i instynktownie trzymały się ode mnie z daleka, bo obawiały się ognia.

Nadszedł czas, bym wyruszył w drogę, bo moja ojczyzna stała się dla mnie zbyt mała. Nie było tu dla mnie godnego przeciwnika. Stałem się cieniem nocy, który bez wytchnienia przemierzał kolejne miasta, nigdzie nie pozostawiając po sobie nawet wspomnienia. Przez nikogo nie rozpoznany, dokonywałem przeglądu ludzi, jakby byli moim wojskiem. W duchu wyobrażałem sobie armię ochotników, widziałem wiwatujące masy — dyktatury upadały jak domki z kart, a my brodziliśmy we krwi naszych wrogów.

O poranku nie dawałem niczego po sobie poznać, nie chcąc narażać rodziny na niebezpieczeństwo wiedzą o moim podwójnym życiu.

Przez całe lata udawało mi się działać w ukryciu. Dla zachowania pozorów ożeniłem się. Uchodzimy za przykładną parę – tacy jesteśmy nierozłączni. Nawet teraz, gdy piszę te słowa, ona siedzi naprzeciw mnie i uśmiecha się. Jej miłosne wyznania sprawiają mi jednak ból, bo wiem, że nie zawahałbym się ni chwili i zabiłbym ją, gdyby wymagała tego moja misja. Żona nie domyśla się, jakie jest moje prawdziwe przeznaczenie, a ja pozwalam jej żyć w przekonaniu, że wyszła za nieudacznika. Kamuflaż jest perfekcyjny. Jednak każdej nocy, gdy ona śpi, ja wstaję po kryjomu i idę potrenować przy framudze.

[tłumaczenie: Studenci IV i V r. fil. germ. UJ, gr. PWRK]
Do góry
Drukuj
Mail