Ołena Szeremet: Od dawna piszesz wiersze, a w 2010 roku zadebiutowałaś książką prozatorską. Co oznacza dla ciebie bycie poetką i bycie pisarką?
Julia Fiedorczuk: Poezja wymaga inspiracji, impulsu, który trudno kontrolować. Wiersze pojawiają się i przychodzą raz na jakiś czas, z prozą jest inaczej – tu można coś zaplanować, wypracować. Łatwiej jest przyznać się do bycia pisarką niż poetką. „Jestem poetką” to trudna deklaracja. Trudno ją uczynić kobiecie, ponieważ tradycja poetycka jest zasadniczo męska i o wiele bardziej patriarchalna niż proza. Rzecz jasna, kobiety pisały od zawsze, jednak w XIX wieku, kiedy po raz pierwszy zaistniały jako autorki, były przede wszystkim powieściopisarkami (uprawiały ten nie do końca poważny rodzaj literatury). W poezji pomiędzy Safoną a sentymentalnymi poetessami XIX wieku, od których odcinała się poezja awangardowa, jest czarna dziura. Dwudziestowieczne poetki często bywały traktowane jak dyletantki. Kobieta pisząca prozę wchodzi w dialog z tradycją, która przynajmniej w pewnej mierze jest kobieca. Pisanie wierszy jest o wiele bardziej dramatycznym rodzajem walki.
[Wywiad powstał we współpracy z portalem Popmoderna. Całość w języku polskim dostępna jest pod linkiem "Być może wcale nie jestem poetką"]
[foto: Radosław Kobierski]
[Wywiad powstał we współpracy z portalem Popmoderna. Całość w języku polskim dostępna jest pod linkiem "Być może wcale nie jestem poetką"]
[foto: Radosław Kobierski]