WYDAWCA: STOWARZYSZENIE WILLA DECJUSZA & INSTYTUT KULTURY WILLA DECJUSZA
AAA
PL DE UA
Najlepszy moment w historii

O reprezentacji literatury ukraińskiej, bestsellerach, grantach i Euro 2012 Małgorzata Olszewska rozmawia z Bogumiłą Berdychowską, publicystką, kierowniczką Działu Programów Stypendialnych w Narodowym Centrum Kultury w Warszawie.


Małgorzata Olszewska: Zacznijmy od… Josepha Conrada. Skąd pomysł na wręczaną na Ukrainie nagrodę jego imienia?

Bogumiła Berdychowska: To autorski projekt pana Jerzego Onucha, dyrektora Instytutu Polskiego w Kijowie. Wyrósł z pragnienia, aby w ukraiński świat literacki wprowadzić polski czynnik, który dodatkowo odsyłałby do rzeczywistości uniwersalnej. Joseph Conrad, jako patron nagrody, był oczywistym wyborem. To wielki angielski pisarz, ale przecież z pochodzenia Polak, związany z Ukrainą przez miejsce urodzenia, czyli Berdyczów. Dzięki temu łączy oba kraje w szerszym kontekście, wskazuje na wspólnotę europejskich i doświadczeń i wartości. 

Poprzednim laureatem był Taras Prochaśko, obecnym – Serhij Żadan. Trudno chyba znaleźć bardziej różniących się twórców… 

Owszem, to diametralnie odmienni pisarze, którzy mają jednak pewną cechę wspólną – są wybitni. Kilka lat temu krakowskie wydawnictwo Nemrod opublikowało książkę „Ukraina” z esejami obydwu autorów. Treść tych szkiców, barwa słowa, sprawiły, że otrzymaliśmy obraz Ukrainy jako takiej. Prochaśko pokazał zachodnie skrzydło, jego zawikłaną historię, mityczne Karpaty; Żadan – industrialny Wschód. To był interesujący literacki eksperyment, który po pierwsze odsłonił dwie twarze Ukrainy, pod drugie – dał świetne teksty, według mnie należące do najlepszych w dorobku autorów. 

W swoim zbiorze „Ukraina. Ludzie i książki” również oglądała Pani Ukrainę przez pryzmat literatury, losów pisarzy i intelektualistów. Gdy czyta Pani książki ukraińskie dzisiaj, jaki obraz kraju się wyłania?

Poznawanie kultury poprzez literaturę rzeczywiście jest mi bliskie. Pamiętam słowa Mariny Cwietajewej, która charakteryzując swoją kondycję emigranta, pisała w liście: „brakuje mi ciepła za ścianą”. Dla mnie takim „ciepłem za ścianą”, oswajającym przestrzeń, są właśnie książki. W literackim obrazie dzisiejszej Ukrainy za najważniejsze uważam dynamikę i żywotność mimo wszystko. Borykanie się twórców ze światem, który jest trudny, momentami nawet brutalny, ich walkę o siebie, o indywidualność, wyjątkowość, ich sprzeciw wobec konformizmu. Wydaje mi się, że to właśnie stanowi o dużej atrakcyjności tego pisarstwa w Polsce.

Jak Pani ocenia promocję literatury ukraińskiej w naszym kraju?

Jeśli chodzi o promocję przygotowywaną przez instytucje ukraińskie – to niestety, nie ma czego oceniać. Na Ukrainie nie istnieje żaden system, nie są podejmowane żadne działania władz, które miałyby na celu prezentację tej twórczości poza granicami kraju. Jeśli jednak pyta mnie pani o odbiór w Polsce – myślę, że to dla literatury ukraińskiej najlepszy moment w całej powojennej historii. Wszystkie ciekawe publikacje młodego i średniego pokolenia są natychmiast tłumaczone. Niektórzy pisarze mają nawet więcej książek u nas niż w ojczyźnie – przykładem niech będzie Jurij Andruchowycz, którego zbiór esejów „Erz-Herz-Perz” ukazał się tylko w Polsce. Co ważne, znaczna część tych dzieł nie jest już finansowana z grantów, ale stanowi projekty biznesowe. Oznacza to, że warto inwestować w literaturę ukraińską. Od początku zysk przynosiły na przykład książki Mariny i Sergieja Diaczenków, wybitnych rosyjskojęzycznych pisarzy fantasy, a także Andrieja Kurkowa, również Ukraińca piszącego po rosyjsku. Trzeba też wymienić, świetnie już zadomowionych na polskim rynku, wspomnianych już Tarasa Prochaśkę i Serhija Żadana oraz Natalkę Śniadanko, Oksanę Zabużko, której „Badania terenowe nad ukraińskim seksem” trafiły na deski Teatru Polonia, Lubkę Deresza, Irenę Karpę, poetów promowanych przez Biuro Literackie, czyli Ostapa Slywynskiego czy Andrija Bondara. I wreszcie Mykołę Riabczuka i Oleksandra Irwanca; dodruk dzieła tego ostatniego „Riwne/Rowno” po nominacji do nagrody „Angelus” to także przykład działania biznesowego. 

Przedkłada Pani biznes nad granty, ale przecież to finansowane z grantów programy stypendialne miały duży udział w zapoczątkowaniu tego boomu na Ukrainę. Pani sama jest współorganizatorką jednego z takich projektów.  

Oczywiście, swego czasu literatura ukraińska w Polsce wymagała dofinansowania. Jestem koordynatorką programu stypendialnego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Gaude Polonia”. To największy taki projekt adresowany do twórców z Europy Środkowo-Wschodniej, reprezentujących różne dziedziny sztuki. Zapewniamy półroczny pobyt w Polsce, podczas którego goście są afiliowani przy rozmaitych instytucjach, zależnie od specjalizacji, oraz mają zapewnioną opiekę tutorską. Realizują wtedy własne projekty artystyczne bądź podnoszą kwalifikacje w swojej dziedzinie. Spośród literatów gościliśmy m.in. Natalkę Śniadanko, Serhija Żadana, Ołeksandra Bojczenkę, Ołeksandra Irwancia,Halynę Kruk, Andrija Bondara, Mariannę Kijanowską, Ostapa Sływynskiego, Dmytra Lazutkina, Ołeksę Wilczyńskiego i zmarłego tragicznie w ubiegłym roku Nazara Honczara.  Spośród tłumaczy byli Łarysa Andrijewska, Oleś Herasym, Andrij Pawłyszyn i Natalia Rymska. Innym wartym uwagi programem stypendialnym jest „Homines Urbani”, prowadzony przez Stowarzyszenie Willa Decjusza. Pisarze przyjeżdżają na trzymiesięczne pobyty twórcze w Krakowie, w pierwszej edycji uczestniczył m.in. Taras Prochaśko, w kolejnych – Sofija Andruchowycz czy Tania Malarczuk. 

Czy jednak te programy i popularność literatury ukraińskiej przekładają się na rzeczywiste kontakty obu krajów? Wiadomo, że swego czasu polskiej wizy nie otrzymał Taras Prochaśko, problemy z wjazdem miała też Halyna Kruk…

Nie demonizowałabym tych faktów. Nie widzę żadnego bezpośredniego związku między procedurą pozyskiwania wizy, a tym, jaka jest ranga pisarska osoby, która się o ten dokument stara. To dwie odrębne sprawy. Nie jestem też zdziwiona, że urzędnik lub urzędniczka nie wie, kim jest petent, bo ich świat i świat literatury są dość odległe od siebie. Moim zarzutem wobec konsulatu jest natomiast brak fachowości tej placówki. Pracownicy nie mają obowiązku rozpoznać pisarza, natomiast powinni – jeśli sami nie identyfikują nazwiska – przekazać sprawę konsulowi. Sytuację może więc poprawić profesjonalizacja urzędników konsularnych, choć oczywiście planowanym punktem dojścia powinien być ruch bezwizowy. 

Czy to w ogóle realne?

Tak, chociaż nie da się tego osiągnąć jednostronnie. Zarówno Polska, jak i Ukraina ma swoją lekcję do odrobienia. W Polsce potrzebny jest stały nacisk opinii publicznej na polityków w kierunku wprowadzenia z Ukraina reżimu bezwizowego. W przypadku Ukrainy mówię o sprawach elementarnych, jak zakończenie demarkacji i delimitacji granicy rosyjsko-ukraińskiej, a co za tym idzie wprowadzenie efektywnej kontroli ukraińskiej na tej granicy czy podpisanie przez Ukrainę umowy o readmisji. Konieczny jest tu nacisk ukraińskiej opinii społecznej, chociaż dużą rolę odegrają też czynniki zewnętrzne, jak Euro 2012. Będzie ono ogromnym przedsięwzięciem logistycznym, wymagającym wprowadzenia systemu, który umożliwi sprawne przemieszczanie się po terytorium Polski i Ukrainy. Pytanie tylko, czy wykorzystamy organizację mistrzostw do stworzenia trwałych procedur granicznych. 

Wracając do literatury. Moi znajomi mają pomysł, żeby z okazji Euro 2012 zorganizować mecz, w którym zagrałaby reprezentacja polskich i ukraińskich… pisarzy. 

To świetny pomysł! Od razu mam parę typów do ukraińskiej jedenastki. Kapitanem drużyny zostałby oczywiście Jurij Andruchowycz. Żadan byłby świetnym napastnikiem. Saszko Bojczenko wystąpiłby jako bramkarz, ze względu na charakterystyczną dla niego godność w poruszaniu się po świecie. Taras Prochaśko może nadawałby się na skrzydłowego? A trenerem byłby na pewno wybitny eseista, ale i kibic – Mykoła Riabczuk.

Do góry
Drukuj
Mail

Olszewska Małgorzata [autor]

Małgorzata Olszewska (1976, Polska) – dziennikarka, redaktorka, wolontariuszka i współpracowniczka organizacji pozarządowych. Autorka licznych tekstów o tematyce społecznej i kulturalnej. Publikowała m.in. w „Dzienniku Polskim”, „Życiu Warszawy”, „Tygodniku Powszechnym”, Onet.pl, Interia.pl. Współpracowała jako dziennikarz i redaktor z Fundacją „Znak”, Stowarzyszeniem Interwencji Prawnej, Polską Akcją Humanitarną. Działa społecznie w Stowarzyszeniu Magurycz. Uczestniczka Letniej Szkoły Wyszehradzkiej (2004) i programu ZONA (2005) w Stowarzyszeniu Willa Decjusza. Lubi rozmawiać z ludźmi, dlatego specjalizuje się w wywiadach. Chętnie odwiedza pogranicza, zwłaszcza to polsko-ukraińskie.