WYDAWCA: STOWARZYSZENIE WILLA DECJUSZA & INSTYTUT KULTURY WILLA DECJUSZA
AAA
PL DE UA
Obsoletki (fragment)
O śmierci z balkonu kota Pawła
 
Paweł był ze mną i z moim mężem od początku. Przyniósł go mąż do mnie z reklamówką, w której miał szczoteczkę do zębów i inne takie, oraz z pytaniem, czy mogą ze mną zamieszkać. Mogli, a Paweł miał wtedy osiem do dwunastu cali długości i jedne wąsy białe, a drugie czarne. Potem Paweł występował na różnych rodzinnych zdjęciach aż do ostatniego piątku maja, kiedy to poniósł śmierć z balkonu.
Akurat przyszła do mnie siostra z synem.
Nie winię jej, bo już wiem, że to moja nieuważna podświadomość zabiła Pawła, ale dla celów synchronicznych chcę podkreślić, że akurat wtedy do mnie przyszli i zrobili ten swój klasyczny wir powietrzny, na który ja i moje wodne dzieci patrzyliśmy z cienkiej krawędzi pomiędzy wzruszeniem ramion a załamaniem nerwowym. Trzeba było otworzyć balkon dla tlenu i trzeba to przyznać i powiedzieć, że przestałam trochę panować nad sytuacją, i Paweł wyszedł – nie wiedzieć kiedy – i spadł – nie wiedzieć kiedy, lecz wiedzieć na co – na beton.
Ale ja tego nie widziałam, więc szukałam Pawła w garderobie, pomstując, bo nie wolno mu było wchodzić do garderoby.
A potem przyszedł z pracy mój mąż i jasnym się stało dla nas, że Pawła nie ma na obiekcie w węższym pojęciu, więc mąż poszedł sprawdzić, czy nie leży gdzie na obiekcie w pojęciu szerszym. Nie leżał.
I tacy trochę znieczuleni nadzieją staliśmy potem późno w noc na balkonie, gdy dzieci już poszły i spały, i rozmawialiśmy o tym, że może Pawła dopiero czeka śmierć, jeśli przelazł na sąsiedni balkon, do tego sąsiada, co mu żona i córka siedmiomiesięczna zginęły w wypadku samochodowym, bo u sąsiada po południu było przez chwilę otwarte okno, ale teraz juz było zamknięte, a on się rzadko pojawiał w domu. Ja się zawsze cieszyłam, że rzadko, bo miałam nadzieje, że nigdy go nie zobaczę: juz jak nam poprzedni właściciel opowiadał u notariusza o tym sąsiedzie, to nie chciałam go oglądać. Raz pakowaliśmy dzieciaki na korytarzu do wózka i przyszedł ktoś, i wszedł do mieszkania tego sąsiada, ale mój mąż powiedział, że to nie on, bo on jest wyższy i ma więcej takiej klasy. A przez uchylone drzwi widziałam stojące w przedpokoju torby cukru.
I tak patrzyliśmy z góry i z boku na nasz stosunkowo nowy dom i jego łyse patio, aż wzrok mój padł na czarny punkt, coś jakby worek na śmieci, obok altanki śmietnikowej. 
- A tamto to nie Paweł jest? – powiedziałam do męża.
- E, nie – powiedział mąż.
A rano zadzwonił do mnie z pracy – ma pracę na terenach leśnych poza granicami administracyjnymi Warszawy – i powiedział:
- No to go zakopałem.


"Obsoletki" Justyny Bargielskiej są pierwszym tekstem zwycięskim Nagrody Literackiej Gdynia prezentowanym na stronie RADAR-u. W kolejnych odsłonach będziemy prezentować Państwu laureatów pozostałych kategorii. 
Do góry
Drukuj
Mail

Bargielska Justyna [autor]

JUSTYNA BARGIELSKA (1977, Polska) -  poetka, dziennikarka, społeczniczka. W 2010 r. otrzymała Nagrodę Literacką GDYNIA w kategorii poezja za tom poetycki Dwa fiaty, natomiast w 2011  roku za "Obsoletki". Laureatka III edycji konkursu poetyckiego im. Rainera Marii Rilkego (2001) i nagrody specjalnej w konkursie im. Jacka Bierezina (2002). Publikowała w wielu pismach literackich, m.in. w "Odrze", "Ha!arcie", "Toposie", "Arkuszu". Jej wiersze ukazały się również w antologiach: p.h.p. wiersze (2002), Solistki (2009), Poeci na nowy wiek (2010). Mieszka w Warszawie.