WYDAWCA: STOWARZYSZENIE WILLA DECJUSZA & INSTYTUT KULTURY WILLA DECJUSZA
AAA
PL DE UA
Pod kamieniami
Przekład: Elżbieta Kalinowska

Leżał w ciemnościach całkiem sam, ni go nie bolało, nie wierzył w swoją śmierć, słyszał maszyny ratunkowe. Leżał z głową na grzejniku, ucho przyciśnięte do emalii. Grzejnik szumiał, był pusty. W górze wiercenie w dole szum, nic nie mógł na to poradzić. Musiał o czymś myśleć. Ucho przy grzejniku, udawać telegrafistę nadającego Morsem, czekać na sygnał zwrotny, klęczeć przy grzejniku, myśleć o sobie, kiedy był dzieckiem. O zabawach przy radiatorze, przy radio. O głosach kosmitów między stacjami na krótkich falach. Na krótkich falach. Przestał słyszeć wiercenie i sygnał alfabetem Morse’a. Szum. Apatia, pomyślał. Po wspomnieniach apatia. Przed śmiercią apatia. Jeszcze będzie myślał, ale nie będzie już słuchał siebie. Nie chciał umrzeć przy grzejniku. Nie chciał dłużej wspominać, chciał tylko słyszeć maszyny ratunkowe. Zeszły niżej. Gruz w ruchu, zmiażdżył mu stopę. 

I mógł z tym żyć. Wiercenie ustało. Względy bezpieczeństwa, pomyślał. Muszą go szukać, muszą go znaleźć, przy pomocy kilofa i psiego pyska i łopaty. To może potrwać. Cichsze niż wiercenie i ciężkie maszyny. Musiał się skoncentrować i nasłuchiwać i wyczekiwać i uważać, żeby nie umarł, nie umarł z powodu akcji ratunkowej. Wydanie głosu nie było łatwe. Błoto w ustach i w nosie. Nadąć klatkę piersiową, naprzeć na kamienie. Czuć żebra w okolicy serca. Bóle wewnętrzne. Coś było złamane, być może ostre. Krzyczeć i nadziać się od środka, nadziać się na samego siebie, tego nie chciał. Nie chciał umrzeć na samego siebie. A więc zachować spokój, czekać na węszenie i skrobanie. Szum. Oderwał się grzejnik, przestał ogrzewać, wyciekł, potrzaskiwał. A on wyobraził sobie rurę, przykręconą do grzejnika, cienką, oderwaną na drugim końcu, białą rurę, zgiętą i skręconą, złamaną, wciąż przepuszczalną rurę. Wiercenie zaczęło się od nowa. I wstrząsało i wstrząsało i wstrząsało nim na wskroś. Akcja ratunkowa była do zniesienia. Nie mógł się obrócić, odwrócić plecami, musiał leżeć na boku, pozwalać obcierać sobie policzek. Piasek w uchu, żwir w oczach. Czekać, aż ratownicy się przebiją. Odezwał się, w końcu się odezwał, nawet jeśli nie miał powietrza. Poczuł wilgoć w ustach, to pewnie krew. 

[…]

Boli, usłyszał. Jeszcze żył, nicpoń. No poczekaj, pomyślał. A co ma boleć, zapytał. Uderzenie w nos mnie nie zabije. Ma pan pręt w brzuchu, krwotok wewnętrzny. To prawda, słabo mnie słychać, ale czy z tego powodu od razu muszę umrzeć? Już pan jest w połowie martwy. Co pana obchodzą moje drobne dolegliwości? Chce mi pan pomóc? To podłość. Niech mi pan da żyć. Niech się pan wstydzi i szybko umrze. Usłyszał szum i syk, jakby parowała bryła lodu. Usłyszał szum. 

Kilofy i łopaty. Kamień podniósł się. Wygrał. Skinęli mu głowami i podali rękę. 
Ze szczęścia zatupał. 
Do góry
Drukuj
Mail

Podhostnik Thomas [autor]

THOMAS PODHOSTNIK (1972, Niemcy) – z wykształcenia jest kupcem spedycyjnym i asystentem reżysera. Studiował socjologię i politologię na Uniwersytecie w Konstancji oraz prozę, dramaturgię i nowe media w Niemieckim Instytucie Literatury w Lipsku (DLL). Od 1999 roku pracuje jako autor i reżyser – do więcej niż trzydziestu filmów dokumentalnych napisał scenariusz lub je wyreżyserował. Swoje opowiadania publikował w rozmaitych czasopismach i antologiach. W roku 2005 otrzymał  Literacką Nagrodę Promocyjną Karyntii.Stypendysta programu Homines Urbani w roku 2006. fot. Paweł Mazur