Zdarza się, że literatura zmienia się w sposób absolutnie nieprzewidywalny. Tak właśnie dzieje się w ostatnich latach w polskiej literaturze. Najbujniej rozwija się, najciekawsze teksty przynosi wcale nie proza głównego nurtu, lecz reportaż i powieść kryminalna. Tak właśnie! Rozkwit reportażu nie jest może aż tak wielkim zaskoczeniem, polska szkoła reportażu od dziesięcioleci ma świetne notowania, by wspomnieć tylko cenionych nie tylko w kraju i na świecie Hannę Krall i Ryszarda Kapuścińskiego, obecnie pojawiło się kolejne pokolenie zdolnych reportażystów, taki jak – dla przykładu – Jacek Hugo-Bader, Mariusz Szczygieł czy Wojciech Tochman. Natomiast kryminalny boom to absolutna niespodzianka. Dlaczego?
W ciągu dwunastu lat polska proza kryminalna odrodziła się niczym Feniks z popiołów. Jeszcze na początku wieku praktycznie nie istniała, niewielu pisarzy stawiało na tę odmianę prozy gatunkowej, czytelnicy ignorowali ją, woląc sięgać po tłumaczenia kryminałów anglojęzycznych czy skandynawskich, krytycy lekceważyli, uważając za nic nie wartą literaturę wagonową. Przyczyny nagłej zmiany, renesansu kryminału są złożone, analiza ich wymagałaby oddzielnego tekstu, wskażę jedynie kilka czynników, które wpłynęły na to, że sytuacja kryminału zmieniła się diametralnie. Pierwszym sygnałem był sukces serii mrocznych retro kryminałów Marka Krajewskiego, z policjantem z Breslau Eberhardem Mockiem jako głównym bohaterem, które zostały docenione zarówno przez czytelników, jak i krytyków. Ważną rolę odegrał Festiwal Kryminału, obecnie funkcjonujący jako Międzynarodowy Festiwal Kryminału we Wrocławiu, promujący – z sukcesem – tę odmianę prozy, co sprawiło, że tak pisarze, jak i wydawcy przekonali się, że warto stawiać na kryminały. A wreszcie – autorzy powieści kryminalnych postawili na formułę kryminał+, która – jak się okazało – przyniosła im sukces. Co to takiego?
Przez lata pokutowało u nas – powielane bezrefleksyjnie przez literaturoznawców – przeświadczenie, że kryminały należą li tylko do literatury rozrywkowej, że dostarczają co najwyżej zgrabnie podanych opowieści o zbrodni, zaś twórcy tego rodzaju prozy mogą być co najwyżej sprawnymi rzemieślnikami literackimi, nikim więcej. W ostatnich latach autorzy prozy kryminalnej zadali kłam temu przeświadczeniu, twórczo rozwijając – dzięki inspiracji kryminałem skandynawskim – klasyczną formułę tego gatunku. Kryminał należy do gatunków łączliwych, z łatwością wchłaniających schematy i motywy rodem z innych odmian prozy – dla przykładu: horroru czy fantastyki. Część polskich autorów kryminałów poszła nieco inną drogą, wzbogacając swoje teksty elementami powieści obyczajowej, psychologicznej czy historycznej. Inaczej rzecz ujmując: posługując się kryminalnym sztafażem, z powodzeniem zaczęli pisać o problemach, którymi wcześniej zajmowała się proza głównego nurtu. Na tym właśnie zasadza się formuła kryminał+. Przybliżę, w jaki sposób jest realizowana, zastrzegając przy tym, że opisuję jedynie wybrane nurty w polskim kryminale, który jest niezwykle zróżnicowany (to jeszcze jedna jego zaleta!).
Najbardziej popularne w prozie kryminalnej wciąż są kryminały retro, których akcja rozgrywa się w okresie międzywojennym, co z jednej strony wynika z sukcesu cyklu Krajewskiego, z drugiej – z faktu, że autorzy tych kryminałów wykorzystali sprawdzony wcześniej model prozy, szczególnie popularny w latach 90. ubiegłego wieku, czyli schemat „literatury małych ojczyzn”. W kryminałach retro równie ważna, jak kryminalne intrygi jest historia. A nawet istotniejsza! W jednym z wywiadów mówi o tym wprost Piotr Schmandt – autor między innymi cyklu kryminałów z inspektorem Braunem, których akcja rozgrywa się na początku ubiegłego wieku w Wejherowie (Pruska zagadka, Fotografia) – który na pytanie: „Co jest Pana zdaniem w kryminale retro ważniejsze – historia czy intryga kryminalna?”, odpowiada wprost: „Zdecydowanie historia. Zauważam w książkach tego gatunku, i sam to praktykuję, ambicje do maksymalnie wiarygodnego i wszechstronnego ukazania rozmaitych aspektów ówczesnej codzienności”. Twórcy kryminałów retro najczęściej za miejsce akcji wybierają miasta i regiony, które przeorała, zniszczyła Historia, próbując w ten sposób ocalić pamięć o nich. Tak jest w przypadku wspomnianego już cyklu Krajewskiego o Breslau (i nowej serii z komisarzem Popielskim umiejscowionej w scenerii przedwojennego Lwowa), serii Pawła Jaszczuka o lwowskim dziennikarzu śledczym Sternie (Foresta umbra, Plan Sary, Marionetki) czy wreszcie – książek Marcina Wrońskiego o komisarzu Maciejewskim (Morderstwo pod cenzurą, Kino Venus, A na imię jej będzie Aniela), umiejscowionych w realiach przedwojennego Lublina. Właśnie – Wroński… Autor Kina Venus jest obecnie jednym z najlepszych pisarzy kryminalnych. Nie tylko w kategorii kryminałów retro. Wroński ma dar tworzenia niebanalnych intryg kryminalnych, ale też z pasją przybliża czytelnikom obraz i historię przedwojennego Lublina, miasta niby prowincjonalnego, ale intrygującego przez swą wielokulturowość. Wroński umiejętnie posługuje się klasycznymi schematami kryminału – postać głównego bohatera, komisarza Maciejewskiego jest rodem z kryminału noir – ale dodaje do nich coś jeszcze, stylistyczną wirtuozerię, co jest rzadkie w tej odmienia powieści.
Ciekawie rozwija się kryminał kobiecy. Znamienne jest, że prestiżowa Nagroda Wielkiego Kalibru dla najlepszej książki kryminalnej/sensacyjnej roku przez ostatnie dwa lata z rzędu trafiała do pisarek – Joanny Jodełki i Gai Grzegorzewskiej. Część autorek wykorzystuje sprawdzony przez pierwszą damę rodzimego kryminału, Joannę Chmielewską model powieści kryminalnej w której ważne miejsce zajmuje rozbudowana, podawana lekko, z humorem warstwa obyczajowa. Inne próbują wydeptywać własne ścieżki. Grzegorzewska w epatującym seksem i przemocną cyklu o prywatnej detektywce Dobrowolskiej wyraźnie odwołuje się do tradycji kryminału amerykańskiego, a jej główna bohaterka to prawdziwy Marlowe w spódnicy (Żniwiarz, Noc z czwartku na niedzielę, Topielica). Bardziej pokomplikowane, niejednoznaczne narracje tworzy Jodełka, która, wydając debiutancką Polichromię, przyszła do czytelników z gotowym pomysłem na prozę, zasadzającym się na połączeniu kryminału miejskiego (z Poznaniem jako jednym z bohaterów) z powieścią obyczajową. Rozwinęła go w Grzechotce, dodając jeszcze do tego motywy rodem z kryminału skandynawskiego i powieści psychologicznej. Intryga zbudowana jest w tej powieści wokół sprawy handlu niemowlętami. Warto zwrócić szczególną uwagę na precyzję i głębię psychologicznego rysunku bohaterów w książkach Jodełki, o co nie zawsze dbają autorzy kryminalnych opowieści.
Kryminał w formule „+” świetnie sprawdza się jako narzędzie opisu i analizy przemian zachodzących we współczesnej Polsce. Autorzy kryminałów chętnie stawiają na odwołania w kryminalnych intrygach do drażliwych kwestii, będących w danym momencie przedmiotem debaty publicznej, takich chociażby jak problem lustracji (Zdrajca Marka Harnego) czy w ogóle rozliczeń z PRL-owską przeszłością (głośne Uwikłanie Zygmunta Miłoszewskiego, które doczekało się adaptacji filmowej). Pokazują środowiska czy grupy społeczne wcześniej z rzadka przedstawiane w prozie, albo nawet pomijane milczeniem. Dla przykładu: Mariusz Czubaj w powieści 21:37 próbował prześwietlić świat seminariów duchownych, zaś Edward Pasewicz w Śmierci w darkroomie kryminalną zagadkę powiązał z opisem poznańskiego środowiska gejowskiego. Rzecz ujmując krótko, starają się pokazywać polską rzeczywistość w wszystkich możliwych aspektach, nie tylko mrocznych i krwawych.
Już ten pobieżny przegląd pokazuje różnorodność, bogactwo współczesnej produkcji kryminalnej, jej coraz większe znaczenie w prozie. Nic tylko brać, wybierać! I czytać! Czytać!