Boże mój, nawdychawszy się zjełczałego dymu,
W ciemności, w ogniu i oczywiście bez kasku,
Niewidzialny stoisz za plecami ukochanych synów,
By chwycić w ramiona, gdy przyjdzie im paść.
Zbyt wcześnie jeszcze gasić ten płomień, Boże, zbyt wcześnie
Zamykać znaki w ciemnościach...